środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 2

Przepraszam za poślizg czasowy. Przyznam, że pisanie tego rozdziału było dla mnie koszmarem, namęczyłam się przy tym jak nigdy. Nie wzięłam dodatkowo pod uwagę pewnych rzeczy, dlatego taki a nie inny poślizg czasowy. Natalię lepiej poznacie w następnych rozdziałach, to mogę obiecać. I mała zmiana planów - następny rozdział pojawi się w poniedziałek 1 września. Następne rozdziały będą już publikowane zgodnie z planem, który również pojawi się w poniedziałek w zapowiedziach publikacji.
Uwaga – rozdział niesprawdzany.

Rozdział 2

Maciej nie lubił być kierowcą. Nie, zdecydowanie nie było to jego ulubionym zajęciem. Ciągłe oczekiwanie przy zmianie światła czerwonego na zielone, irytujący pieszy wpychający się pod koła, no i dziury w nawierzchni. Przepis na zepsucie mu całego dnia. Na dodatek musiał jechać za Warszawę w odwiedziny do mamy. Samo spotkanie z rodzicielką nawet go cieszyło, ale wizja kierowania – nie. Na szczęście dotarł na miejsce i z westchnieniem ulgi zatrzymał auto. Nie otwierał bramy, żeby wprowadzić je na podjazd, zaparkował na poboczu. Nie uśmiechało mu się znowu odpalać silnika. Być może gdyby nie to, że bywał
u matki dość często, nawet nie załatwiałby sobie prawka, w końcu po Warszawie mógł poruszać się metrem. Samochód ułatwiał życie i jednocześnie doprowadzał go do białej gorączki.
- Szlag by to – burknął pod nosem, kiedy drzwi nie zamknęły się za pierwszym razem. Tylko spokojnie, powtarzał sobie, To tylko maszyna. Daniel pewnie miałby z niego niezły ubaw teraz. A on oczywiście gniewać się na niego nie umiał. Miał do niego swego rodzaju słabość. Poznał go, kiedy był zagubionym dziewiętnastolatkiem, nie do końca pewnym siebie, i czasem nadal patrzył na niego tak samo, choć dorósł i trochę się zmienił. Ale nadal był tak samo dotykalski. Chodzić to on by z nim nie mógł. Ale przyjaźnić się jak najbardziej. Seks od czasu do czasu też mu pasował. Westchnął cicho i bez pukania wszedł do domku jednorodzinnego. Matkę znalazł w kuchni. Uśmiechnął się i uściskał ją. Była pięćdziesięciodwuletnią kobietą i trzymała się naprawdę dobrze. Ojca nie pamiętał, z tego co mama mu mówiła, to zwinął manatki, kiedy zaszła
w ciążę. Cóż.
Rozmowa jak zawsze się kleiła. Musiał oczywiście streścić ostatnie dwa tygodnie swojego życia w najdrobniejszych szczegółach, łącznie z przebytym krótkim i lekkim przeziębieniem.
- A kiedy w końcu mi kogoś przedstawisz, co, Maciuś? – zapytała żartobliwym tonem. Maciej odchrząknął tylko i upił łyk kawy. Nigdy nie powiedział mamie
o swojej orientacji. Jakoś nie było okazji. Nie opracował jednak dobrej odpowiedzi na takie pytania. Przecież nikogo nie miał, czy to chłopaka, czy dziewczyny, a Daniel nie był kimś kogo by chciał jej przedstawić. Wiedziała o jego istnieniu, ale nie miała pojęcia, że łączy ich poza wspólnym mieszkaniem, także dobry seks i nierzadko jedna sypialnia.
- Uhm… wiesz, mamo, to nie takie proste.
- No skoro tak mówisz, ale masz prawie trzydzieści lat.
Uśmiechnął się. – Właśnie. Prawie.

***

Ariel ziewnął przeciągle i uchylił powieki. Przez odsłonięte rolety słońce świeciło mu prosto na twarz. Jęknął cicho. Jego druga już noc w Warszawie. Wczorajszy dzień był dość nudny. Maciej był w pracy, Daniel snuł się po mieszkaniu, żeby później wyjść z niego, a on udał się na rekonesans terenu. Przy okazji kupił gazetę, żeby zobaczyć ogłoszenia o pracę. No i znalazł całkiem przyjemny park. Dzisiaj nie zapowiadało się ciekawiej. Maciej miał jechać do matki, a do Daniela miała przyjść jakaś koleżanka. Sądził, że mieszkanie
z dwojgiem obcych sobie ludzi będzie kłopotliwe, albo krępujące, ale wyjątkowo dobrze szło im nie wchodzenie sobie w drogę. Daniel i Maciek musieli być przyzwyczajeni do mieszkania z kimś, a on się dostosował. Dostał swój pokój, swoją przestrzeń w łazience i w kuchni, co miał narzekać? Było
w porządku. Sięgnął po telefon, przypominając sobie, że miał zatelefonować do mamy. Średnio mu się chciało, ale co miał zrobić, obiecał. Poza tym opłacała jego część czynszu, póki on szuka pracy, a przecież nie musiała. I tak był zaskoczony, że to zaproponowała. Nigdy nie mieli najlepszych relacji.
- Cześć, mamo – przywitał się. – Jest w porządku. Szukam pracy. Ta, współlokatorzy też okej. Jasne, całkiem miły widok z okna nawet – stwierdził, zerkając na zbierające się na niebie deszczowe chmury, kałuże na chodniku, pusty w tej chwili plac zabaw, pobliską niezbyt ruchliwą ulicę i bloki. Uroczo. – Co u ojca? – zapytał, wywracając oczami. Akurat to go najmniej interesowało. Ale chyba wypadało zapytać. Słuchał przez chwilę jednym uchem jak idzie mu w pracy i potakiwał, żeby nie było, że nie uważa. – Fajnie. Wiesz co, mamo, ja muszę kończyć. Jasne, wpadnę za jakiś czas. Pa. – Rozłączył się i odłożył telefon. Wyciągnął z szafy ciuchy i ręczniki. Wczoraj w końcu się zmobilizował
i poukładał wszystko na półkach. Rzucił jakieś „cześć” do chodzącego po mieszkaniu Daniela. Był ubrany, co kazało mu myśleć, że poranną toaletę ma już za sobą, więc nie musiał się przejmować, że będzie chciał wejść do łazienki. W końcu toaleta była osobno. Zdjął koszulę i niezmiennie takim samym skrzywieniem zareagował na jego blizny. Cóż, nie miał najlepszego dzieciństwa. Odwiązał bandaż z nadgarstka, bo nie chciał go zamoczyć i stwierdził, że opuchlizna już prawie zeszła. Trochę czasu zajęła mu poranna toaleta, ale nie spieszył się. I tak nie miał nic do roboty, a niezbyt chciało mu się wychodzić na deszcz, bo chyba zaczynało już padać, jeśli wierzyć prognozie pogody, której słowa wyłapywał z włączonego w salonie telewizora. Ogolił się jeszcze, nastroszył ręką włosy i wyszedł. Na śniadanie zadowolił się jogurtem z musli. Miał już zamiar zaszyć się w swoim pokoju i coś poczytać, albo pogrzebać
w sieci, ale Daniel postanowił znaleźć mu inne zajęcie.
- Natalia chce cię poznać – mruknął, wchodząc do kuchni. Ariel zmarszczył brwi.
- Mhm – mruknął. – W celu?
- Żadnym. Po prostu wspomniałem, że się wprowadziłeś i tyle.
- No dobra. – Mógł się zgodzić, czemu nie? Poszedł za Danielem do salonu
i spojrzał na siedzącą tam dziewczynę. Miała długie, rude włosy i brązowe oczy. Uśmiechała się sympatycznie. Musiał przyznać, że była ładna.
- Cześć – odezwała się przyjemnym dla ucha głosem. – Natalia.
- Ariel. – Odwzajemnił z uśmiechem uścisk dłoni. – Miło mi.

***

Maciej spacerował z mamą po pobliskim lasku. Kobieta jeszcze kilka razy poruszała temat jego ewentualnego związku, patrząc przy tym na niego przenikliwie, przez co miał wątpliwości czy przypadkiem czegoś nie podejrzewa. Westchnął ciężko przy kolejnym pytaniu z tej serii.
- Mamo…
Był już tym zmęczony. Dla świętego spokoju mógłby jej powiedzieć prawdę, ale jakoś nie zachęcała go ta perspektywa. Kiedyś jej powie, kiedy będzie z kimś na poważnie, ale na razie wolał udawać. Nie wiedział jak mama zareagowałaby na wieść, że jest gejem i chyba nie chciał wiedzieć.
- Tylko pytam.
Odwrócił wzrok i przygryzł wargę. Mógłby coś zrobić, tylko po to, żeby mieć święty spokój. Żeby nie słyszeć co tydzień tych pytań, nie denerwować się i nie zastanawiać czy powinien jej powiedzieć prawdę. – Dobrze przedstawię ci kogoś – westchnął.
- Więc jednak?
Wzruszył ramionami. – Tak… ale to nic pewnego – zastrzegł na wszelki wypadek.
- To może wpadniecie niedługo?
Odchrząknął i spojrzał na mamę kątem oka. – Jasne, czemu nie.
- A jak ma na imię?
Przygryzł wargę analizując szybko kto mógłby mu pomóc. Była tylko jedna osoba. – Natalia.
Ona mnie zamorduje.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 1

Rozdział 1

Dochodziła dopiero siódma rano, kiedy pociąg wtoczył się na peron. Młody, brązowowłosy mężczyzna przyjął to z westchnieniem ulgi. Miał powoli dość ten kilkugodzinnej przejażdżki, szczególnie, że musiał dzielić przedział
z jakimiś dwiema trajkoczącymi nastolatkami. Wysiadł z pociągu
i z przyjemnością rozprostował kości. O niczym innym nie myślał od wyjazdu z jego małego rodzinnego miasteczka. Zarzucił plecak na ramię, drugą torbę chwycił wygodniej w dłoń i rozejrzał się w poszukiwaniu wyjścia z dworca. Wyszedł na parking pełen samochodów. Ruszył w kierunku postoju taksówek. Obejrzał się po chwili przez ramię i na budynku dworca przeczytał duży, biały napis WARSZAWA CENTRALNA. Miał zamiar rozpocząć w stolicy nowe życie. Studia skończył u siebie, ale to tutaj chciał podjąć pracę. A właściwie to najpierw ją znaleźć. Wiedział, że zabrał się za to trochę od końca, bo powinien w końcu najpierw mieć źródło dochodu, a dopiero potem brać się za przeprowadzkę, ale chciał jak najszybciej wyjechać z domu. Nieustanne towarzystwo rodziców strasznie go męczyło, szczególnie ojca. Nigdy się nie dogadywali. Wsiadł do taksówki   i podał kierowcy adres mieszkania, w którym miał zamieszkać wraz z dwójką innych chłopaków. Nigdy nie mieszkał z nikim obcym, ale Maciej, bo to z nim załatwiał sprawę, a także on pokazywał mu mieszkanie, kiedy przyjechał tutaj kilka dni temu, wydawał mu się bardzo sympatyczny, chociaż był pewien, że jest od niego starszy o jakieś trzy lata. On sam miał dwadzieścia cztery, niedawno skończył studia. Był ciekaw drugiego współlokatora, ale wiedział, że dzisiaj prawdopodobnie go pozna. Patrzył przez okno na mijane ulice, ale nie mógł ocenić, czy kierowca nie wiezie go naokoło. Nie bywał w Warszawie zbyt często. Miał tylko nadzieję, że w miarę szybko się odnajdzie. No i, że znajdzie szybko jakąś pracę. Nie chciał być uzależniony od finansów mamy dłużej niż to konieczne, na ojca nie miał co liczyć. Zapłacił kierowcy banknotem stuzłotowym. Był pewien, że ostatnim razem płacił co najmniej dwadzieścia złotych mniej, ale machnął na to ręką. Rozejrzał się po osiedlu i ruszył między bloki, usiłując sobie przypomnieć jak ostatnio dotarł do odpowiedniego. Miał kiepską orientację w terenie. Jak po dwóch dniach mieszkania tutaj zapamięta, który to dom, to będzie z siebie dumny. Przeszedł obok kolejnego placu zabaw, łudząco podobnego do trzech ostatnich, które mijał. W końcu po dziesięciu minutach krążenia uliczkami odnalazł blok, w którym miał zamieszkać. Postawił torbę na ziemi z ulgą, ręka zaczynała już go boleć. Zadzwonił domofonem i po chwili wdrapywał się na szóste piętro. Na szczęście osoba, która odebrała domofon poinformowała go, że winda nie działa, więc nie tłukł się już na drugi koniec korytarza, a od razu na schody. Maciej, a przynajmniej sądził, że to był on, zaproponował mu nawet pomoc z rzeczami, ale stwierdził, że da sobie radę. Chucherkiem nie był, więc jakoś się wdrapał na odpowiednie piętro. Postawił torbę na podłodze i zapukał do drzwi, a potem z ciężkim westchnięciem znowu dźwignął torbę do góry. Po chwili w drzwiach zobaczył znajomego już sobie mężczyznę.
- Cześć. Wejdź. – Otworzył szerzej drzwi.
- Cześć. – Z ulgą postawił torbę na ziemi, mając nadzieję, że doniesienie jej do pokoju pójdzie już gładko.
- Przecież mogłem ci pomóc – powiedział, zamykając drzwi. Ariel rzucił okiem na swój obandażowany i spuchnięty nadgarstek         i skrzywił się nieznacznie. Skręcił go kilka dni temu. To było największym utrudnieniem w doniesieniu tutaj tego wszystkiego.
- Dałem radę.
Maciej pokiwał głową i tym razem to on sięgnął po jego torbę. – Pokażę ci pokój – stwierdził i wskazał mu ręką kierunek. Przechodząc obok drzwi łazienki zapukał w nie mocno. – Daniel, streść się!
Dobiegło ich stłumione: – No już!
Maciej wywrócił oczami i wprowadził Ariela do pokoju, w którym miał zamieszkać i postawił torbę na podłodze. Była ciężka i był pełen podziwu, że wdrapał się tu z nią na szóste piętro. 
- No. To się rozpakuj, czy co tam chcesz. Ręczniki masz na łóżku – wskazał ręką – to sobie wsadź gdzie tam ci pasuje. Daniel zaraz wyjdzie z łazienki, jak chcesz iść. Będę w dużym pokoju.
- Jasne, dzięki. – Skinął głową. Maciej wyszedł, a on rozejrzał się raz jeszcze po pokoju. Nie był on za duży, ale podobał mu się wystrój. Utrzymany był w głównie w kolorystyce brązowej i écru. Przy jednej ścianie stało jasne biurko, na którym stała lampka nocna, a nad nim wisiały jakieś obrazki i półka na książki czy inne figurki. Jasnobrązowe łóżko stało pod oknem. W skrzyni były cztery małe szuflady i jedna dłuższa. Na przeciwległej ścianie za drzwiami widział jeszcze jedną większą szafę na ubrania i inne takie. Usiadł na łóżku i wyjrzał przez okno. Miał widok na pobliski plac zabaw, na którym teraz biegały jakieś dzieciaki         z psem. Zauważył nieopodal jakiś sklep i postanowił wejść później, żeby się zorientować czy mają jego ulubione produkty. Jeśli nie, to poszuka innego sklepu, ale taki pobliski byłby sporym udogodnieniem. Zerknął zniechęcony na torby i skrzywił się. Postanowił, że rozpakuje się później. Wyciągnął tylko ciuchy do przebrania i postanowił szybko się ogarnąć w łazience, a potem dopiero iść do Maćka i Daniela, który jak słyszał wyszedł już.

***

Maciej z cierpiętniczym westchnięciem odsunął od siebie chłopaka. Blondyn spojrzał na niego podirytowany.
- Przecież nic złego nie robię – mruknął. Maciek wywrócił oczami.
- Okej, ale jakbyś nie zauważył nasz nowy współlokator zaraz tu przyjdzie.
Daniel westchnął ciężko i burknął coś pod nosem. Nie lubił tego rozsądku Macieja. – Przecież chcę cię tylko pocałować.
- Twój pocałunek prawie zawsze kończy się  w łóżku. – Potargał mu blond włosy i zaśmiał się na widok jego naburmuszonej miny. – Bądź grzeczny.
- Mam dwadzieścia trzy lata, więc mogę sobie poużywać.
- Poużywasz sobie trochę później.
- Obiecujesz?
Wywrócił oczami, ale uśmiechnął się. Miał ogromną słabość do studenta. – Tak, obiecuję.
Daniel uśmiechnął się i, korzystając z chwili nieuwagi przyjaciela zbliżył się i od razu go pocałował. Maciej zmarszczył brwi i zaprotestował, ale na niewiele to się zdało. Wywrócił oczami i oddał pocałunek. Wiedział, że Daniel mu nie odpuści. Mieszkali ze sobą już od czterech lat i mieszkało już z nimi wiele osób, nieraz studentów, ale zazwyczaj rezygnowali po krótkim czasie od chwili, kiedy w taki czy inny sposób dowiedzieli się o ich homoseksualizmie. Mieli jak na razie tylko jedną osobę, której to nie przeszkadzała i dziewczyna mieszkała z nimi dobre dwa lata, zanim się nie wyprowadziła do swojego faceta. Od tamtego czasu mieszkali sami, ale to było raptem dwa miesiące. A teraz był Ariel. Nie martwił się. Jak będzie chciał mieszkać to będzie mieszkał, a jak będzie mu coś nie pasowało, to przecież nie będą trzymać go tutaj na siłę. Na szczęście nie zamykał oczu, bo zauważył moment, kiedy Ariel wyszedł z łazienki. Objął Daniela jedną ręką i lekko odciągnął go od siebie, chwytając go za koszulę.
- No już, starczy – mruknął. Daniel uśmiechnięty, że postawił na swoim, odwrócił się w kierunku nowego współlokatora. Nie zważając na fakt, że Ariel wyglądał na nieco zakłopotanego, przez fakt, że Maciek zaprotestował z lekkim opóźnieniem, podszedł do niego z wyciągniętą ręką.
- Cześć. Daniel.
- Ariel. – Uścisnął ją i ucieszył się, że nie było widać zawahania. Zdziwiła go nieco ta chwila bliskości, ale to przecież nie jego sprawa. Sam nie był homoseksualistą, ale nie miał zamiaru nikomu zaglądać do łóżka. Usiedli na kanapach i przez następne kilka minut omawiali zasady ich współżycia, jak to określił Daniel, przez co Maciej spiorunował go wzrokiem. Takie dwuznaczne teksty bawiły go nieraz, ale widział, że Ariel jest nieco skrępowany taką swobodą blondyna. Nie miał skrupułów przed okazywaniem Maćkowi bliskości, choć szatyn trochę go stopował. W końcu zerknął na zegarek i zobaczył, że jest wpół do dziewiątej.
- Dobra, ja muszę uciekać do pracy – oznajmił. – Daniel ma wakacje, to dotrzymacie sobie towarzystwa. Do wieczora.
Zaprotestował przed buziakiem na do widzenia i ruszył do przedpokoju, wywracając oczami. Nie wiedział co Daniela napadło z tymi czułościami. Nigdy się tak nie zachowywał. Chyba koniecznie chciał „przetestować” stosunek Ariela do homoseksualistów, jakby nie mógł po ludzku zapytać… Westchnął cicho i wyszedł do pracy.

Ariel wpatrywał się przez okno. Przez większość dnia rzeczywiście Daniel dotrzymywał mu towarzystwa, no a on jemu. Chłopak był nawet sympatyczny. Pokazał mu okolicę i pogadali trochę o grafice, bo on skończył ten kierunek,
a Daniel szedł od października na piąty rok. Był między nimi zaledwie rok różnicy. Ariel miał ochotę zapytać blondyna, co łączy go z Maćkiem, ale ostatecznie tego nie zrobił. W końcu ich relacje były bardziej niż widoczne. Wiedział, że trochę zajmie mu zanim się przyzwyczai, ale raczej nie miał nic przeciwko. Kiedy usłyszał trzask drzwi od łazienki, a potem dźwięk telewizora z salonu, sam udał się pod prysznic. Zdjął koszulę i skrzywił nieznacznie, kiedy spojrzał w lustro. Nie chodziło mu o swój wygląd, a raczej o widoczne na ramionach blizny. Dobrze wiedział, że były one także na plecach, ale raczej się im nie przyglądał. Rozebrał się do końca i wszedł pod prysznic. Nie zabawił pod nim długo. W rodzinnym domu potrafił spędzić w łazience i dwie godziny, ale tam mieli wannę. Raczej nie był amatorem długiego stania pod prysznicem. Osuszył się
i ubrał, a potem powędrował do kuchni, gdzie Daniel czekał aż ekspres przygotuje mu kawę.
- Maćka jeszcze nie ma? – zapytał, właściwie tylko po to, żeby coś powiedzieć. Blondyn wzruszył ramionami.
- Mają dzisiaj jakiś jubileusz firmy, czy inną drętwą imprezę. On jest dyrektorem finansowym, a wszyscy z kierowniczych stanowisk mają obecność obowiązkową.
- Nie wziął cię na osobę towarzyszącą?
- Nie, i dzięki Bogu. Nie zazdroszczę mu. To musi być cholernie nudne. Poza tym dlaczego miałby?
Ariel wzruszył ramionami i wyciągnął z lodówki swój ulubiony jogurt pitny. Na szczęście pobliski sklep był wyposażony jakby specjalnie dla niego.
- W końcu jesteście razem.
Daniel zmarszczył brwi i zaraz roześmiał się głośno. Szatyn spojrzał na niego zaskoczony. Takiej reakcji się nie spodziewał. Daniel chichotał jeszcze chwilę, ale zaraz pokręcił głową.
- Skąd taki wniosek? – zapytał i parsknął śmiechem.
- Ciężko było wysunąć inny.
- Maciej nie jest moim chłopakiem – odparł. On i Maciek? Pokręcił głową rozbawiony. – Lubimy się i jesteśmy przyjaciółmi, tak, ale nie jesteśmy razem.
- A rano?
- Jesteśmy kochankami – wyjaśnił. Zawsze był bezpośredni. Nie przeszkadzało mu informowanie go o tym. Maciej pewnie trochę by plątał. Wolał sam to załatwić, żeby wszystko od samego początku było jasne. Przez cały dzień chłopak zrobił na nim dobre wrażenie i do teraz nie zapytał go ani razu o to poranne przedstawienie. To kazało mu sądzić, że nie ma nic przeciwko. Nawet go polubił. – I nie ma szans, żebyśmy kiedykolwiek byli razem. – Nie dogadaliby się. On lubił okazywać sobie uczucia, był dotykalski, a Maciej, choć nie ukrywał się, wolał zostawić sobie czułości na chwile, kiedy są sami. Był mniej wylewny.
Ariel pokiwał lekko głową, przyjmując to do wiadomości. Nie chciał wnikać. To w końcu nie jego sprawy. Za jakiś czas pewnie będzie znał dokładniej naturę ich relacji, ale teraz wystarczyło mu to, co wiedział.
- A ty kogoś masz? – zainteresował się blondyn.
- Nie. I nie szukam chyba za bardzo. – Upił łyk jogurtu. Daniel zaśmiał się pod nosem. Domyślał się, co miał na myśli informując go, że nikogo nie szuka. On nie miał zamiaru go podrywać. Nie, żeby nie był w jego typie. Szatyn, brązowe oczy... Po prostu widział na ich spacerze, że jeśli już zawiesza na kimś oko, to raczej jest to płeć podobno piękniejsza. Poza tym nie szukał stałego związku. Wystarczał mu romans zupełnie bez zobowiązań z Maćkiem. Obaj mogli spotykać się z kim chcieli i nie robili sobie o to wyrzutów, mało tego, nawet czasem życzyli sobie powodzenia, kiedy któryś z nich wybierał się na randkę. Byli najlepszymi przyjaciółmi, tylko łączył ich seks, i parę pocałunków od czasu do czasu. Nie czuł potrzeby zmieniania tego. Było dobrze jak było.

Bohaterowie

Daniel
Nazwisko: Markowski
Wiek: 23 lata


Ariel
Nazwisko: Kros
Wiek: 24 lata


Maciej
Nazwisko: Tarczewski
Wiek: 27 lat

Artur
Nazwisko: Zarski
Wiek: 29 lat

Natalia
Nazwisko: Wermer
Wiek: 25 lat

Anna
Nazwisko: Tarczewska
Wiek: 52 lata

Laura
Nazwisko: Niecka
Wiek: 24 lata

W opowiadaniu mogą pojawić się także inne postacie. Tutaj wymienieni zostali bohaterowie pierwszoplanowi, a także ci, którzy pojawią się więcej niż raz.