wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 1

Rozdział 1

Dochodziła dopiero siódma rano, kiedy pociąg wtoczył się na peron. Młody, brązowowłosy mężczyzna przyjął to z westchnieniem ulgi. Miał powoli dość ten kilkugodzinnej przejażdżki, szczególnie, że musiał dzielić przedział
z jakimiś dwiema trajkoczącymi nastolatkami. Wysiadł z pociągu
i z przyjemnością rozprostował kości. O niczym innym nie myślał od wyjazdu z jego małego rodzinnego miasteczka. Zarzucił plecak na ramię, drugą torbę chwycił wygodniej w dłoń i rozejrzał się w poszukiwaniu wyjścia z dworca. Wyszedł na parking pełen samochodów. Ruszył w kierunku postoju taksówek. Obejrzał się po chwili przez ramię i na budynku dworca przeczytał duży, biały napis WARSZAWA CENTRALNA. Miał zamiar rozpocząć w stolicy nowe życie. Studia skończył u siebie, ale to tutaj chciał podjąć pracę. A właściwie to najpierw ją znaleźć. Wiedział, że zabrał się za to trochę od końca, bo powinien w końcu najpierw mieć źródło dochodu, a dopiero potem brać się za przeprowadzkę, ale chciał jak najszybciej wyjechać z domu. Nieustanne towarzystwo rodziców strasznie go męczyło, szczególnie ojca. Nigdy się nie dogadywali. Wsiadł do taksówki   i podał kierowcy adres mieszkania, w którym miał zamieszkać wraz z dwójką innych chłopaków. Nigdy nie mieszkał z nikim obcym, ale Maciej, bo to z nim załatwiał sprawę, a także on pokazywał mu mieszkanie, kiedy przyjechał tutaj kilka dni temu, wydawał mu się bardzo sympatyczny, chociaż był pewien, że jest od niego starszy o jakieś trzy lata. On sam miał dwadzieścia cztery, niedawno skończył studia. Był ciekaw drugiego współlokatora, ale wiedział, że dzisiaj prawdopodobnie go pozna. Patrzył przez okno na mijane ulice, ale nie mógł ocenić, czy kierowca nie wiezie go naokoło. Nie bywał w Warszawie zbyt często. Miał tylko nadzieję, że w miarę szybko się odnajdzie. No i, że znajdzie szybko jakąś pracę. Nie chciał być uzależniony od finansów mamy dłużej niż to konieczne, na ojca nie miał co liczyć. Zapłacił kierowcy banknotem stuzłotowym. Był pewien, że ostatnim razem płacił co najmniej dwadzieścia złotych mniej, ale machnął na to ręką. Rozejrzał się po osiedlu i ruszył między bloki, usiłując sobie przypomnieć jak ostatnio dotarł do odpowiedniego. Miał kiepską orientację w terenie. Jak po dwóch dniach mieszkania tutaj zapamięta, który to dom, to będzie z siebie dumny. Przeszedł obok kolejnego placu zabaw, łudząco podobnego do trzech ostatnich, które mijał. W końcu po dziesięciu minutach krążenia uliczkami odnalazł blok, w którym miał zamieszkać. Postawił torbę na ziemi z ulgą, ręka zaczynała już go boleć. Zadzwonił domofonem i po chwili wdrapywał się na szóste piętro. Na szczęście osoba, która odebrała domofon poinformowała go, że winda nie działa, więc nie tłukł się już na drugi koniec korytarza, a od razu na schody. Maciej, a przynajmniej sądził, że to był on, zaproponował mu nawet pomoc z rzeczami, ale stwierdził, że da sobie radę. Chucherkiem nie był, więc jakoś się wdrapał na odpowiednie piętro. Postawił torbę na podłodze i zapukał do drzwi, a potem z ciężkim westchnięciem znowu dźwignął torbę do góry. Po chwili w drzwiach zobaczył znajomego już sobie mężczyznę.
- Cześć. Wejdź. – Otworzył szerzej drzwi.
- Cześć. – Z ulgą postawił torbę na ziemi, mając nadzieję, że doniesienie jej do pokoju pójdzie już gładko.
- Przecież mogłem ci pomóc – powiedział, zamykając drzwi. Ariel rzucił okiem na swój obandażowany i spuchnięty nadgarstek         i skrzywił się nieznacznie. Skręcił go kilka dni temu. To było największym utrudnieniem w doniesieniu tutaj tego wszystkiego.
- Dałem radę.
Maciej pokiwał głową i tym razem to on sięgnął po jego torbę. – Pokażę ci pokój – stwierdził i wskazał mu ręką kierunek. Przechodząc obok drzwi łazienki zapukał w nie mocno. – Daniel, streść się!
Dobiegło ich stłumione: – No już!
Maciej wywrócił oczami i wprowadził Ariela do pokoju, w którym miał zamieszkać i postawił torbę na podłodze. Była ciężka i był pełen podziwu, że wdrapał się tu z nią na szóste piętro. 
- No. To się rozpakuj, czy co tam chcesz. Ręczniki masz na łóżku – wskazał ręką – to sobie wsadź gdzie tam ci pasuje. Daniel zaraz wyjdzie z łazienki, jak chcesz iść. Będę w dużym pokoju.
- Jasne, dzięki. – Skinął głową. Maciej wyszedł, a on rozejrzał się raz jeszcze po pokoju. Nie był on za duży, ale podobał mu się wystrój. Utrzymany był w głównie w kolorystyce brązowej i écru. Przy jednej ścianie stało jasne biurko, na którym stała lampka nocna, a nad nim wisiały jakieś obrazki i półka na książki czy inne figurki. Jasnobrązowe łóżko stało pod oknem. W skrzyni były cztery małe szuflady i jedna dłuższa. Na przeciwległej ścianie za drzwiami widział jeszcze jedną większą szafę na ubrania i inne takie. Usiadł na łóżku i wyjrzał przez okno. Miał widok na pobliski plac zabaw, na którym teraz biegały jakieś dzieciaki         z psem. Zauważył nieopodal jakiś sklep i postanowił wejść później, żeby się zorientować czy mają jego ulubione produkty. Jeśli nie, to poszuka innego sklepu, ale taki pobliski byłby sporym udogodnieniem. Zerknął zniechęcony na torby i skrzywił się. Postanowił, że rozpakuje się później. Wyciągnął tylko ciuchy do przebrania i postanowił szybko się ogarnąć w łazience, a potem dopiero iść do Maćka i Daniela, który jak słyszał wyszedł już.

***

Maciej z cierpiętniczym westchnięciem odsunął od siebie chłopaka. Blondyn spojrzał na niego podirytowany.
- Przecież nic złego nie robię – mruknął. Maciek wywrócił oczami.
- Okej, ale jakbyś nie zauważył nasz nowy współlokator zaraz tu przyjdzie.
Daniel westchnął ciężko i burknął coś pod nosem. Nie lubił tego rozsądku Macieja. – Przecież chcę cię tylko pocałować.
- Twój pocałunek prawie zawsze kończy się  w łóżku. – Potargał mu blond włosy i zaśmiał się na widok jego naburmuszonej miny. – Bądź grzeczny.
- Mam dwadzieścia trzy lata, więc mogę sobie poużywać.
- Poużywasz sobie trochę później.
- Obiecujesz?
Wywrócił oczami, ale uśmiechnął się. Miał ogromną słabość do studenta. – Tak, obiecuję.
Daniel uśmiechnął się i, korzystając z chwili nieuwagi przyjaciela zbliżył się i od razu go pocałował. Maciej zmarszczył brwi i zaprotestował, ale na niewiele to się zdało. Wywrócił oczami i oddał pocałunek. Wiedział, że Daniel mu nie odpuści. Mieszkali ze sobą już od czterech lat i mieszkało już z nimi wiele osób, nieraz studentów, ale zazwyczaj rezygnowali po krótkim czasie od chwili, kiedy w taki czy inny sposób dowiedzieli się o ich homoseksualizmie. Mieli jak na razie tylko jedną osobę, której to nie przeszkadzała i dziewczyna mieszkała z nimi dobre dwa lata, zanim się nie wyprowadziła do swojego faceta. Od tamtego czasu mieszkali sami, ale to było raptem dwa miesiące. A teraz był Ariel. Nie martwił się. Jak będzie chciał mieszkać to będzie mieszkał, a jak będzie mu coś nie pasowało, to przecież nie będą trzymać go tutaj na siłę. Na szczęście nie zamykał oczu, bo zauważył moment, kiedy Ariel wyszedł z łazienki. Objął Daniela jedną ręką i lekko odciągnął go od siebie, chwytając go za koszulę.
- No już, starczy – mruknął. Daniel uśmiechnięty, że postawił na swoim, odwrócił się w kierunku nowego współlokatora. Nie zważając na fakt, że Ariel wyglądał na nieco zakłopotanego, przez fakt, że Maciek zaprotestował z lekkim opóźnieniem, podszedł do niego z wyciągniętą ręką.
- Cześć. Daniel.
- Ariel. – Uścisnął ją i ucieszył się, że nie było widać zawahania. Zdziwiła go nieco ta chwila bliskości, ale to przecież nie jego sprawa. Sam nie był homoseksualistą, ale nie miał zamiaru nikomu zaglądać do łóżka. Usiedli na kanapach i przez następne kilka minut omawiali zasady ich współżycia, jak to określił Daniel, przez co Maciej spiorunował go wzrokiem. Takie dwuznaczne teksty bawiły go nieraz, ale widział, że Ariel jest nieco skrępowany taką swobodą blondyna. Nie miał skrupułów przed okazywaniem Maćkowi bliskości, choć szatyn trochę go stopował. W końcu zerknął na zegarek i zobaczył, że jest wpół do dziewiątej.
- Dobra, ja muszę uciekać do pracy – oznajmił. – Daniel ma wakacje, to dotrzymacie sobie towarzystwa. Do wieczora.
Zaprotestował przed buziakiem na do widzenia i ruszył do przedpokoju, wywracając oczami. Nie wiedział co Daniela napadło z tymi czułościami. Nigdy się tak nie zachowywał. Chyba koniecznie chciał „przetestować” stosunek Ariela do homoseksualistów, jakby nie mógł po ludzku zapytać… Westchnął cicho i wyszedł do pracy.

Ariel wpatrywał się przez okno. Przez większość dnia rzeczywiście Daniel dotrzymywał mu towarzystwa, no a on jemu. Chłopak był nawet sympatyczny. Pokazał mu okolicę i pogadali trochę o grafice, bo on skończył ten kierunek,
a Daniel szedł od października na piąty rok. Był między nimi zaledwie rok różnicy. Ariel miał ochotę zapytać blondyna, co łączy go z Maćkiem, ale ostatecznie tego nie zrobił. W końcu ich relacje były bardziej niż widoczne. Wiedział, że trochę zajmie mu zanim się przyzwyczai, ale raczej nie miał nic przeciwko. Kiedy usłyszał trzask drzwi od łazienki, a potem dźwięk telewizora z salonu, sam udał się pod prysznic. Zdjął koszulę i skrzywił nieznacznie, kiedy spojrzał w lustro. Nie chodziło mu o swój wygląd, a raczej o widoczne na ramionach blizny. Dobrze wiedział, że były one także na plecach, ale raczej się im nie przyglądał. Rozebrał się do końca i wszedł pod prysznic. Nie zabawił pod nim długo. W rodzinnym domu potrafił spędzić w łazience i dwie godziny, ale tam mieli wannę. Raczej nie był amatorem długiego stania pod prysznicem. Osuszył się
i ubrał, a potem powędrował do kuchni, gdzie Daniel czekał aż ekspres przygotuje mu kawę.
- Maćka jeszcze nie ma? – zapytał, właściwie tylko po to, żeby coś powiedzieć. Blondyn wzruszył ramionami.
- Mają dzisiaj jakiś jubileusz firmy, czy inną drętwą imprezę. On jest dyrektorem finansowym, a wszyscy z kierowniczych stanowisk mają obecność obowiązkową.
- Nie wziął cię na osobę towarzyszącą?
- Nie, i dzięki Bogu. Nie zazdroszczę mu. To musi być cholernie nudne. Poza tym dlaczego miałby?
Ariel wzruszył ramionami i wyciągnął z lodówki swój ulubiony jogurt pitny. Na szczęście pobliski sklep był wyposażony jakby specjalnie dla niego.
- W końcu jesteście razem.
Daniel zmarszczył brwi i zaraz roześmiał się głośno. Szatyn spojrzał na niego zaskoczony. Takiej reakcji się nie spodziewał. Daniel chichotał jeszcze chwilę, ale zaraz pokręcił głową.
- Skąd taki wniosek? – zapytał i parsknął śmiechem.
- Ciężko było wysunąć inny.
- Maciej nie jest moim chłopakiem – odparł. On i Maciek? Pokręcił głową rozbawiony. – Lubimy się i jesteśmy przyjaciółmi, tak, ale nie jesteśmy razem.
- A rano?
- Jesteśmy kochankami – wyjaśnił. Zawsze był bezpośredni. Nie przeszkadzało mu informowanie go o tym. Maciej pewnie trochę by plątał. Wolał sam to załatwić, żeby wszystko od samego początku było jasne. Przez cały dzień chłopak zrobił na nim dobre wrażenie i do teraz nie zapytał go ani razu o to poranne przedstawienie. To kazało mu sądzić, że nie ma nic przeciwko. Nawet go polubił. – I nie ma szans, żebyśmy kiedykolwiek byli razem. – Nie dogadaliby się. On lubił okazywać sobie uczucia, był dotykalski, a Maciej, choć nie ukrywał się, wolał zostawić sobie czułości na chwile, kiedy są sami. Był mniej wylewny.
Ariel pokiwał lekko głową, przyjmując to do wiadomości. Nie chciał wnikać. To w końcu nie jego sprawy. Za jakiś czas pewnie będzie znał dokładniej naturę ich relacji, ale teraz wystarczyło mu to, co wiedział.
- A ty kogoś masz? – zainteresował się blondyn.
- Nie. I nie szukam chyba za bardzo. – Upił łyk jogurtu. Daniel zaśmiał się pod nosem. Domyślał się, co miał na myśli informując go, że nikogo nie szuka. On nie miał zamiaru go podrywać. Nie, żeby nie był w jego typie. Szatyn, brązowe oczy... Po prostu widział na ich spacerze, że jeśli już zawiesza na kimś oko, to raczej jest to płeć podobno piękniejsza. Poza tym nie szukał stałego związku. Wystarczał mu romans zupełnie bez zobowiązań z Maćkiem. Obaj mogli spotykać się z kim chcieli i nie robili sobie o to wyrzutów, mało tego, nawet czasem życzyli sobie powodzenia, kiedy któryś z nich wybierał się na randkę. Byli najlepszymi przyjaciółmi, tylko łączył ich seks, i parę pocałunków od czasu do czasu. Nie czuł potrzeby zmieniania tego. Było dobrze jak było.

3 komentarze:

  1. Zaintrygowałaś mnie tym tekstem. I cos podejrzewam, że Ariel będzie z Maćkiem :P Wyłapałam dwa błędy. A dokładniej raz wspominasz, że śmiał się Dominik, a zaraz potem, że Daniel. Drugi błąd (a przynajmniej tak mi się wydaje) jest tutaj "Maciej pokiwał głową i tym razem to on sięgnął jego torbę. – Pokażę ci pokój – stwierdził i wskazał mu ręką kierunek. Przechodząc obok drzwi łazienki zapukał w nie mocno. – Daniel, streść się!" *Sięgnął po jego torbę chyba powinno być. :)
    Cieszę się, że już wróciłaś z wyjazdu :)
    Fajnie, ze jednak chyba lubisz Szar :) A co do przekomarzania się, mnie osobiście takie teksty czyta się najwygodniej :)
    Tak. Ojciec Thomasa jest hipokrytą. Pod komentarzem na blogu wspomniałam, że ojciec Thomasa do 1 nad ranem jeszcze był hetero, ale koło 3 nad ranem stał się bi :P Bardziej mi to przypasowało :)
    Nie wiem jak możesz twierdzić iż napisałaś oszczędne komentarze :P Dla mnie były bardzo rozległe :)
    Pozdrawiam
    LM
    P.S. Zazwyczaj staram się unikać listy bohaterów, bo a) lubię niespodzianki, b) dużo autorów dodaje zdjęcia, a ja lubię swoją wyobraźnię ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z ojcem Thomasa musi być święty spokój. Co za dużo to nie zdrowo :) Co do opisu :P Kilka dni to nie problem :P Co do umiejętności pisania scen, ja też nie umiem ich pisać. Popełniam błędy logiczne.
    W sensie źle widzę scenę, a potem mam błędy jeśli chodzi o biologię :P Co do pisania scen to one sa zazwczaj bardzo męczące do opisania i trzeba czasem to poczuć, bo inaczej nie przejdziesz.
    Dla mnie w pewnym sensie też epilog będzie zakończeniem wakacji i etapem rozpoczęcia ciężkiej pracy nad wieloma rzeczami :)
    Ja mam etn problem że jak zobaczę boahterów to inaczej ich sobie nie wyobrażę.... :(
    Pozdrawiam
    LM

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka:)
    Właśnie tu trafiłam i myślę, że zostane ;)
    Zapowiada się bardzo ciekawie.
    Właśnie skoczyłam czytać "nastoletnią miłość" i musze przyznać że podobało mi się bardzo.
    Jestem ciekawa tego opka i jak potoczą się losy chłopaków:)
    Pozdrawiam i
    Weny życze
    lucynaleg

    OdpowiedzUsuń