Rozdział
13
Michał siedział na ławce,
pisząc SMSy z Radkiem. Zerknął na zegarek. Trzynasta. Czekał na Marka już dwie
godziny, więc posiedzi tutaj jeszcze trochę, bo sam egzamin trwał sto
pięćdziesiąt minut. Oczywiście trzymał za niego kciuki, ale był też pewien, że
mu się uda. On sam nawet nie denerwował się aż tak bardzo, bo rysunek
techniczny opanował już w gimnazjum, pod czujnym okiem bratowej, która także
kończyła architekturę. Westchnął cicho. Słońce świeciło naprawdę mocno i mógłby
się założyć, że w słońcu było z czterdzieści stopni. Dostał kolejną wiadomość
od przyjaciela.
Jesteś
chętny z Markiem na imprezę w przyszłą sobotę?
Zastanowił się przez chwilę.
Prawdę mówiąc, tak, był chętny. Starał się jak mógł odwrócić swoje myśli od
rodziców. Marek może i miał rację mówiąc, że psychikę ma nie do zdarcia. Ale
tak naprawdę po prostu nauczył się sobie radzić. Już się napłakał i nacierpiał
przez rodziców. Nie chciał do tego wracać. Nie dusił w sobie emocji. Wczoraj
rozmawiał o tym wszystkim z Markiem do w pół do pierwszej. Dzisiaj pobiegał,
rozładował się i ponownie uspokoił w ramionach chłopaka. Radził sobie. Bolało,
ale dawał radę.
Jasne,
ale zapytam jeszcze Marka. Gdzie impreza?
U mnie,
rodzice wyjeżdżają, ludzie ci sami co zwykle.
Michał uśmiechnął się pod
nosem. Nie mieli jakiejś szczególnie zgranej paczki, ale grono wspólnych
kumpli. Nie było to bardzo dużo osób, raptem dziewięć.
A jak
egzaminy wstępne?, zaciekawił się. Radek szedł na medycynę i także musiał je zdać.
Chyba
nieźle, ale muszę poczekać jeszcze na odpowiedź z uczelni. A Marek kiedy pisze?
Dzisiaj.
To życz
mu powodzenia ode mnie.
Za
późno, już jest w trakcie. Ale przekażę ;)
Przez następnego pół godziny
pisał z Radkiem o jakichś głupotach. Uśmiechał się przy tym pod nosem. Mimo
wszystko mógł powiedzieć, że jest szczęśliwy. Miał chłopaka, przyjaciół, miał
nadzieję, że dostanie się na wymarzone studia, radził sobie… nie załamał się
przez rodziców. Było mu ciężko się trzymać, ale dawał radę. Trochę dzięki
sobie, trochę dzięki Markowi, trochę dzięki Radkowi i Piotrowi, ale dawał.
Odetchnął głęboko. W ogólnym rozrachunku miał dobre życie.
Po kolejnych kilku minutach
zobaczył w końcu Marka wychodzącego z budynku uczelni dosłownie dwie minuty
przed końcem egzaminu, więc wykorzystał w pełni dany mu czas. Michał z ulgą
podniósł się z ławki, czując, że jeszcze trochę, a by do niej przyrósł. Spojrzał
na swojego chłopaka. Uśmiech na jego twarzy podpowiedział mu, że poszło po jego
myśli, ale na potwierdzenie musiał poczekać kilka sekund, aż do niego nie
podszedł i nie pocałował.
- I jak?
- Dobrze, tak sądzę. – Był
pewniejszy niż po maturach. Tam musiał liczyć na to co wie, a czego nie. Tutaj
mógł nauczyć się ogólnych zasad, żeby wykonać rysunek. – Ale muszę poczekać
jeszcze na odpowiedź. Serio cały czas tu czekałeś?
Michał zaśmiał się. Fakt,
ciężko było wytrzymać w tym upale przez dwie i pół godziny.
- Tak. Ktoś musiał trzymać za
ciebie kciuki. – Puścił mu oczko. Marek uśmiechnął się i objął go. Powoli
ruszyli. – Radek robi imprezę w sobotę. Większość osób już poznałeś. Pójdziemy?
- Jasne – zgodził się chętnie.
Musiał przyznać, że imprezy organizowane przez przyjaciół Michała były o wiele
lepsze od tych popijaw, na które chodził jeszcze jakiś czas temu. Tam był
hałas, pełno ludzi, chociaż to mu nie przeszkadzało, alkohol lał się
strumieniami, a większość osób wychodziło w trakcie ze swoimi partnerami w celu wiadomym. Był z Markiem i na
takiej imprezie, ale nigdy nie czuł się na nich zupełnie dobrze.
Ponad tydzień później w
doskonałych humorach szykowali się na domówkę. Obaj dostali już odpowiedzi z
uczelni, że zostali przyjęci, więc zupełnie bez stresu mogli udać się na zabawę
i wypić coś mocniejszego. Nawet nie spodziewali się, że tak się denerwują,
dopóki nie dostali odpowiedzi i ten stres nie minął.
- Marek, prosiłem, żebyś
przyniósł mi spodnie, okej, ale ja się w to nie wcisnę – zaśmiał się. Skąd miał
w swojej garderobie coś tak obcisłego nie miał pojęcia, ale na pewno nie miał
zamiaru tego zakładać.
- Narzekasz. Poza tym… -
Przyciągnął go do siebie i uścisnął jego pośladki. – Będę miał sobie na co
popatrzeć.
- Nie wolisz mieć takich
widoków wyłącznie dla siebie?
- Wolę mieć ciebie nago
wyłącznie dla siebie. – Zaśmiał się, widząc rumieniec na twarzy chłopaka.
- Nie kuś, mamy wyjść. –
Wywinął się z jego objęć i znalazł sobie inne spodnie. Co jak co, ale tamtych
nie miał zamiaru zakładać. Założył jeszcze swoją ulubioną, niebieską koszulę i
zostawił odpięte górne guziki. Obaj po chwili byli gotowi.
- Wychodzimy – rzucił Marek,
zaglądając do salonu, gdzie siedział ojciec. Mama wyszła na noc na wieczór
panieński jakiejś koleżanki. – Nie wiem, o której wrócimy, więc nie czekaj na
nas.
- Okej, bawcie się dobrze.
Wyszli na przyjemnie chłodny
wieczór. Dom Radka nie był daleko, także postanowili przejść się piechotą. Po
piętnastu minutach wchodzili już do ogrodu. Przyjaciel po chwili otworzył im
drzwi.
- Cześć, wchodźcie. Prawie
wszyscy już są. Brakuje jeszcze tylko kuzynów Diany i jej samej – poinformował
ich. Wcześniej już wysłał Michałowi SMS, że na imprezie będą obecne dwie
nieznane mu osoby z rodziny ich wspólnej przyjaciółki. Weszli do salonu i
przywitali się ze wszystkimi. Impreza jeszcze się dobrze nie zaczęła, ludzie
jeszcze nic nie wypili, ani nie rozkręcili się, jednak Piotr jak zwykle zarywał
już do dziewczyn. Michał zaśmiał się pod nosem widząc poczynania przyjaciela. Nigdy
nie miał dziewczyny, ale nie zniechęcał się w swoich poszukiwaniach, nawet nie
zauważając, że jedna z koleżanek wodzi za nim wzrokiem. Spojrzał
porozumiewawczo na Radka, a ten wywrócił tylko oczami. Ich kumpel był po prostu
ślepy. Dzwonek do drzwi przerwał tą wymianę spojrzeń. Radek wyszedł i wrócił po
chwili prowadząc do salonu Dianę i dwóch chłopaków w ich wieku. Nikt ich nie
znał, więc dziewczyna od razu rozpoczęła przedstawianie swoich kuzynów każdemu
z osobna.
W końcu padło także na nich.
- Marek, Michał, to Karol i
Dorian – przedstawiła ich sobie i dała czas na krótkie uprzejmości. Marek
zauważył, że Dorian spojrzał na Michała
w ten charakterystyczny sposób. Nie
spodobało mu się to,
a jego chłopak nie zwrócił na
to uwagi. Złapał go więc za rękę, dając jasny komunikat, że Michał jest bardzo
poza zasięgiem innych facetów i chłopak nie ma nawet próbować.
Impreza całkiem szybko się
rozkręciła. Byli w gronie, które się znało i lubiło, więc nie musieli się nachlać,
żeby dobrze się bawić. Mimo to alkohol obecny był i to w dość dużych ilościach.
Marek stał
z Radkiem i Karolem,
rozmawiając na niezobowiązujące tematy.
- A gdzie Michał? – Radek
zwrócił nagle uwagę na przedłużającą się nieobecność przyjaciela. Marek
rozejrzał się dookoła. Faktycznie, jego chłopak odszedł od nich już jakiś czas
temu, ale pewnie po prostu z kimś się zagadał. Jednak ludzi nie było na tyle
dużo, żeby nie mógł odnaleźć go wzrokiem.
- Piotra też nie ma – zauważył.
– Pewnie gdzieś gadają. – Upił łyk piwa i odruchowo zerknął na zegar. Nawet nie
zauważył, kiedy minęły cztery godziny i dochodziła północ. Zauważył nagle, że
do Radka podeszła dziewczyna, która, jak wiedział, podoba mu się. Uśmiechnął
się pod nosem. – Poszukam Michała – stwierdził i dał znak Karolowi, żeby także
dał im chwilę. Chłopak zrozumiał aluzję, bo uśmiechnął się i kiwnął głową.
Marek faktycznie postanowił odnaleźć swojego chłopaka. Nie widział go nigdzie,
więc postanowił wejść na piętro. Ledwo tam dotarł zobaczył Piotra. – Widziałeś
Michała?
- Tak, to znaczy… - Zmarszczył
brwi. – Nie idź tam.
Marek zaśmiał się, sądząc, że
jacyś z jego przyjaciół postanowili skorzystać z sypialni na piętrze
i wynajęło Piotrka za
ochroniarza. Miał już ulec i zejść na dół, ale spojrzał ponad ramieniem
przyjaciela. To co zobaczył sprawiło, że wstrzymał na chwilę oddech. Michał…
on… Nie chciało mu to przejść przez myśl. Całował się z tym całym Dorianem, czy
jak mu tam. Zacisnął zęby. Nie był pewien co powinien teraz zrobić. Udawać, że
nic nie widział, czy może wpaść tam jak burza?
- Marek, próbowałem jakoś… nie
wiem co mu się stało.
- W porządku, Piotrek –
powiedział dziwnie opanowanym jak na niego głosem. – Nie ponosisz
odpowiedzialności za jego wyczyny. – Nie sądził, że kiedykolwiek będzie
świadkiem czegoś takiego. Zbiegł po schodach i wyszedł do ogrodu. Odetchnął
nerwowo. Jak on w ogóle… Nie, nie wytrzyma tutaj. Musiał wyjść.
Michał sam nie był pewien co
się przed chwilą stało, ale najpierw odepchnął od siebie chłopaka…
z którym się całował. I
zdecydowanie nie był to jego chłopak. Nim zdążył w ogóle zastanowić się co on
najlepszego zrobił dorwali go jego przyjaciele. Już szykował się na pogadankę
Radka i Piotra. Cholera, co on właśnie zrobił?! Przecież nawet się nie upił, do
cholery! Poza tym nawet to by go nie usprawiedliwiło. Był w pełni świadomy. Ten
chłopak nawet mu się nie podobał!
- Co cię napadło, stary? –
Radek patrzył na niego zaskoczony.
- Nie mam pojęcia. Gdzie Marek?
– Poderwał się z krzesła, ale zaraz został na nie pchnięty przez Piotra.
Spojrzał na niego podirytowany.
- Wyszedł i wcale mu się nie
dziwię. Jak nie chcesz oberwać, choć pewnie by ci się należało, to lepiej go nie
szukaj.
Poczuł, że ciężej mu się
oddycha. – Widział?
- Tak.
- Cholera – jęknął. Chociaż
może to i lepiej. Czy powiedziałby mu prawdę, gdyby go nie przyłapał? Sam nie
mógł być tego pewien, choć chciałby móc powiedzieć, że tak. – Muszę iść.
- Daj mu najpierw ochłonąć.
Może porozmawiacie na spokojnie. Choć nie wiem co musiałbyś mu powiedzieć, żeby
ci wybaczył.
Doskonale wiedział, że nie ma
żadnego usprawiedliwienia. Nic nie może zrobić. Może tylko przeprosić i
pokornie czekać na opieprz. Serce waliło mu jak głupie, a w głowie mu się
kręciło od nadmiaru emocji. Cholera, co go napadło?
- Muszę się przewietrzyć. – Tym
razem udało mu się wyminąć przyjaciół i wyjść. Szedł szybkim krokiem nawet nie
patrząc dokąd. Co on zrobił? Co on najlepszego zrobił, do cholery?! Odetchnął
głęboko. Przecież on nie był taki. Nie zdradzał. Umiał trzymać emocje na wodzy.
Kochał Marka. – Cholera. – On mu nie wybaczy. Nie Marek. Był osobą, która, po
tym jak już skończy się wkurzać, przeklinać i rzucać przedmiotami, wybacza, ale
nie coś takiego. Doskonale wiedział, że nigdy nie wybaczyłby mu zdrady, choć
nigdy też się nad tym nie zastanawiał. Nie było takiej potrzeby. Nigdy nie brał
nawet czegoś takiego pod uwagę! Przygryzł wargę i rozejrzał się, próbując
znaleźć odpowiednią drogę. Tak czy inaczej musi wrócić do domu. Nawet jeśli
Marek wystawi go za drzwi. Po prostu musiał. Nie mógł tak tego zostawić.
Wrócił do domu. Było zupełnie
cicho, więc ojciec Marka musiał już położyć się spać. Miał tylko nadzieję, że
jego chłopak wrócił do domu. Musiał z nim porozmawiać. Wszedł po schodach na
piętro, a potem otworzył drzwi od pokoju.
- Marek… - zaczął cicho.
- Wyjdź. Nie chcę cię widzieć.
- Posłuchaj…
Pokręcił głową. – Nie tłumacz
mi tego, bo i tak nie zrozumiem. Wynoś się. – Marek położył mu rękę na
ramieniu. – Nie dotykaj mnie! – Odepchnął go, trochę zbyt brutalnie. Był na
niego wściekły, ale wcale mu się nie dziwił.
- Marek, proszę…
- O co? O wybaczenie? Nie bądź
śmieszny
- Nie chciałem.
Prychnął. – Nie pogrążaj się
jeszcze bardziej. Jakbyś nie chciał, to byś tego nie zrobił. I nie tłumacz się
– dodał, widząc, że chłopak chce coś powiedzieć. – Nie mam zamiaru tego
słuchać.
- Ale…
- Kurwa, Michał, jeśli nie
chcesz, żebym zrobił coś czego będę żałował, to wyjdź stąd, do cholery
ciężkiej! – wrzasnął.
- Uderz mnie. Należy mi się.
Marek przymknął oczy. – Wynoś
się.
- Marek…
- Wypierdalaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz