niedziela, 20 lipca 2014

13. Nastoletnia miłość

Rozdział 13

Michał siedział na ławce, pisząc SMSy z Radkiem. Zerknął na zegarek. Trzynasta. Czekał na Marka już dwie godziny, więc posiedzi tutaj jeszcze trochę, bo sam egzamin trwał sto pięćdziesiąt minut. Oczywiście trzymał za niego kciuki, ale był też pewien, że mu się uda. On sam nawet nie denerwował się aż tak bardzo, bo rysunek techniczny opanował już w gimnazjum, pod czujnym okiem bratowej, która także kończyła architekturę. Westchnął cicho. Słońce świeciło naprawdę mocno i mógłby się założyć, że w słońcu było z czterdzieści stopni. Dostał kolejną wiadomość od przyjaciela.
Jesteś chętny z Markiem na imprezę w przyszłą sobotę?
Zastanowił się przez chwilę. Prawdę mówiąc, tak, był chętny. Starał się jak mógł odwrócić swoje myśli od rodziców. Marek może i miał rację mówiąc, że psychikę ma nie do zdarcia. Ale tak naprawdę po prostu nauczył się sobie radzić. Już się napłakał i nacierpiał przez rodziców. Nie chciał do tego wracać. Nie dusił w sobie emocji. Wczoraj rozmawiał o tym wszystkim z Markiem do w pół do pierwszej. Dzisiaj pobiegał, rozładował się i ponownie uspokoił w ramionach chłopaka. Radził sobie. Bolało, ale dawał radę.
Jasne, ale zapytam jeszcze Marka. Gdzie impreza?
U mnie, rodzice wyjeżdżają, ludzie ci sami co zwykle.
Michał uśmiechnął się pod nosem. Nie mieli jakiejś szczególnie zgranej paczki, ale grono wspólnych kumpli. Nie było to bardzo dużo osób, raptem dziewięć.
A jak egzaminy wstępne?, zaciekawił się. Radek szedł na medycynę i także musiał je zdać.
Chyba nieźle, ale muszę poczekać jeszcze na odpowiedź z uczelni. A Marek kiedy pisze?
Dzisiaj.
To życz mu powodzenia ode mnie.
Za późno, już jest w trakcie. Ale przekażę ;)
Przez następnego pół godziny pisał z Radkiem o jakichś głupotach. Uśmiechał się przy tym pod nosem. Mimo wszystko mógł powiedzieć, że jest szczęśliwy. Miał chłopaka, przyjaciół, miał nadzieję, że dostanie się na wymarzone studia, radził sobie… nie załamał się przez rodziców. Było mu ciężko się trzymać, ale dawał radę. Trochę dzięki sobie, trochę dzięki Markowi, trochę dzięki Radkowi i Piotrowi, ale dawał. Odetchnął głęboko. W ogólnym rozrachunku miał dobre życie.
Po kolejnych kilku minutach zobaczył w końcu Marka wychodzącego z budynku uczelni dosłownie dwie minuty przed końcem egzaminu, więc wykorzystał w pełni dany mu czas. Michał z ulgą podniósł się z ławki, czując, że jeszcze trochę, a by do niej przyrósł. Spojrzał na swojego chłopaka. Uśmiech na jego twarzy podpowiedział mu, że poszło po jego myśli, ale na potwierdzenie musiał poczekać kilka sekund, aż do niego nie podszedł i nie pocałował.
- I jak?
- Dobrze, tak sądzę. – Był pewniejszy niż po maturach. Tam musiał liczyć na to co wie, a czego nie. Tutaj mógł nauczyć się ogólnych zasad, żeby wykonać rysunek. – Ale muszę poczekać jeszcze na odpowiedź. Serio cały czas tu czekałeś?
Michał zaśmiał się. Fakt, ciężko było wytrzymać w tym upale przez dwie i pół godziny.
- Tak. Ktoś musiał trzymać za ciebie kciuki. – Puścił mu oczko. Marek uśmiechnął się i objął go. Powoli ruszyli. – Radek robi imprezę w sobotę. Większość osób już poznałeś. Pójdziemy?
- Jasne – zgodził się chętnie. Musiał przyznać, że imprezy organizowane przez przyjaciół Michała były o wiele lepsze od tych popijaw, na które chodził jeszcze jakiś czas temu. Tam był hałas, pełno ludzi, chociaż to mu nie przeszkadzało, alkohol lał się strumieniami, a większość osób wychodziło w trakcie ze swoimi partnerami w celu wiadomym. Był z Markiem i na takiej imprezie, ale nigdy nie czuł się na nich zupełnie dobrze.

Ponad tydzień później w doskonałych humorach szykowali się na domówkę. Obaj dostali już odpowiedzi z uczelni, że zostali przyjęci, więc zupełnie bez stresu mogli udać się na zabawę i wypić coś mocniejszego. Nawet nie spodziewali się, że tak się denerwują, dopóki nie dostali odpowiedzi i ten stres nie minął.
- Marek, prosiłem, żebyś przyniósł mi spodnie, okej, ale ja się w to nie wcisnę – zaśmiał się. Skąd miał w swojej garderobie coś tak obcisłego nie miał pojęcia, ale na pewno nie miał zamiaru tego zakładać.
- Narzekasz. Poza tym… - Przyciągnął go do siebie i uścisnął jego pośladki. – Będę miał sobie na co popatrzeć.
- Nie wolisz mieć takich widoków wyłącznie dla siebie?
- Wolę mieć ciebie nago wyłącznie dla siebie. – Zaśmiał się, widząc rumieniec na twarzy chłopaka.
- Nie kuś, mamy wyjść. – Wywinął się z jego objęć i znalazł sobie inne spodnie. Co jak co, ale tamtych nie miał zamiaru zakładać. Założył jeszcze swoją ulubioną, niebieską koszulę i zostawił odpięte górne guziki. Obaj po chwili byli gotowi.
- Wychodzimy – rzucił Marek, zaglądając do salonu, gdzie siedział ojciec. Mama wyszła na noc na wieczór panieński jakiejś koleżanki. – Nie wiem, o której wrócimy, więc nie czekaj na nas.
- Okej, bawcie się dobrze.
Wyszli na przyjemnie chłodny wieczór. Dom Radka nie był daleko, także postanowili przejść się piechotą. Po piętnastu minutach wchodzili już do ogrodu. Przyjaciel po chwili otworzył im drzwi.
- Cześć, wchodźcie. Prawie wszyscy już są. Brakuje jeszcze tylko kuzynów Diany i jej samej – poinformował ich. Wcześniej już wysłał Michałowi SMS, że na imprezie będą obecne dwie nieznane mu osoby z rodziny ich wspólnej przyjaciółki. Weszli do salonu i przywitali się ze wszystkimi. Impreza jeszcze się dobrze nie zaczęła, ludzie jeszcze nic nie wypili, ani nie rozkręcili się, jednak Piotr jak zwykle zarywał już do dziewczyn. Michał zaśmiał się pod nosem widząc poczynania przyjaciela. Nigdy nie miał dziewczyny, ale nie zniechęcał się w swoich poszukiwaniach, nawet nie zauważając, że jedna z koleżanek wodzi za nim wzrokiem. Spojrzał porozumiewawczo na Radka, a ten wywrócił tylko oczami. Ich kumpel był po prostu ślepy. Dzwonek do drzwi przerwał tą wymianę spojrzeń. Radek wyszedł i wrócił po chwili prowadząc do salonu Dianę i dwóch chłopaków w ich wieku. Nikt ich nie znał, więc dziewczyna od razu rozpoczęła przedstawianie swoich kuzynów każdemu z osobna.
W końcu padło także na nich.
- Marek, Michał, to Karol i Dorian – przedstawiła ich sobie i dała czas na krótkie uprzejmości. Marek zauważył, że Dorian spojrzał na  Michała w ten charakterystyczny sposób. Nie spodobało mu się to,
a jego chłopak nie zwrócił na to uwagi. Złapał go więc za rękę, dając jasny komunikat, że Michał jest bardzo poza zasięgiem innych facetów i chłopak nie ma nawet próbować.
Impreza całkiem szybko się rozkręciła. Byli w gronie, które się znało i lubiło, więc nie musieli się nachlać, żeby dobrze się bawić. Mimo to alkohol obecny był i to w dość dużych ilościach. Marek stał
z Radkiem i Karolem, rozmawiając na niezobowiązujące tematy.
- A gdzie Michał? – Radek zwrócił nagle uwagę na przedłużającą się nieobecność przyjaciela. Marek rozejrzał się dookoła. Faktycznie, jego chłopak odszedł od nich już jakiś czas temu, ale pewnie po prostu z kimś się zagadał. Jednak ludzi nie było na tyle dużo, żeby nie mógł odnaleźć go wzrokiem.
- Piotra też nie ma – zauważył. – Pewnie gdzieś gadają. – Upił łyk piwa i odruchowo zerknął na zegar. Nawet nie zauważył, kiedy minęły cztery godziny i dochodziła północ. Zauważył nagle, że do Radka podeszła dziewczyna, która, jak wiedział, podoba mu się. Uśmiechnął się pod nosem. – Poszukam Michała – stwierdził i dał znak Karolowi, żeby także dał im chwilę. Chłopak zrozumiał aluzję, bo uśmiechnął się i kiwnął głową. Marek faktycznie postanowił odnaleźć swojego chłopaka. Nie widział go nigdzie, więc postanowił wejść na piętro. Ledwo tam dotarł zobaczył Piotra. – Widziałeś Michała?
- Tak, to znaczy… - Zmarszczył brwi. – Nie idź tam.
Marek zaśmiał się, sądząc, że jacyś z jego przyjaciół postanowili skorzystać z sypialni na piętrze
i wynajęło Piotrka za ochroniarza. Miał już ulec i zejść na dół, ale spojrzał ponad ramieniem przyjaciela. To co zobaczył sprawiło, że wstrzymał na chwilę oddech. Michał… on… Nie chciało mu to przejść przez myśl. Całował się z tym całym Dorianem, czy jak mu tam. Zacisnął zęby. Nie był pewien co powinien teraz zrobić. Udawać, że nic nie widział, czy może wpaść tam jak burza?
- Marek, próbowałem jakoś… nie wiem co mu się stało.
- W porządku, Piotrek – powiedział dziwnie opanowanym jak na niego głosem. – Nie ponosisz odpowiedzialności za jego wyczyny. – Nie sądził, że kiedykolwiek będzie świadkiem czegoś takiego. Zbiegł po schodach i wyszedł do ogrodu. Odetchnął nerwowo. Jak on w ogóle… Nie, nie wytrzyma tutaj. Musiał wyjść.

Michał sam nie był pewien co się przed chwilą stało, ale najpierw odepchnął od siebie chłopaka…
z którym się całował. I zdecydowanie nie był to jego chłopak. Nim zdążył w ogóle zastanowić się co on najlepszego zrobił dorwali go jego przyjaciele. Już szykował się na pogadankę Radka i Piotra. Cholera, co on właśnie zrobił?! Przecież nawet się nie upił, do cholery! Poza tym nawet to by go nie usprawiedliwiło. Był w pełni świadomy. Ten chłopak nawet mu się nie podobał!
- Co cię napadło, stary? – Radek patrzył na niego zaskoczony.
- Nie mam pojęcia. Gdzie Marek? – Poderwał się z krzesła, ale zaraz został na nie pchnięty przez Piotra. Spojrzał na niego podirytowany.
- Wyszedł i wcale mu się nie dziwię. Jak nie chcesz oberwać, choć pewnie by ci się należało, to lepiej go nie szukaj.
Poczuł, że ciężej mu się oddycha. – Widział?
- Tak.
- Cholera – jęknął. Chociaż może to i lepiej. Czy powiedziałby mu prawdę, gdyby go nie przyłapał? Sam nie mógł być tego pewien, choć chciałby móc powiedzieć, że tak. – Muszę iść.
- Daj mu najpierw ochłonąć. Może porozmawiacie na spokojnie. Choć nie wiem co musiałbyś mu powiedzieć, żeby ci wybaczył.
Doskonale wiedział, że nie ma żadnego usprawiedliwienia. Nic nie może zrobić. Może tylko przeprosić i pokornie czekać na opieprz. Serce waliło mu jak głupie, a w głowie mu się kręciło od nadmiaru emocji. Cholera, co go napadło?
- Muszę się przewietrzyć. – Tym razem udało mu się wyminąć przyjaciół i wyjść. Szedł szybkim krokiem nawet nie patrząc dokąd. Co on zrobił? Co on najlepszego zrobił, do cholery?! Odetchnął głęboko. Przecież on nie był taki. Nie zdradzał. Umiał trzymać emocje na wodzy. Kochał Marka. – Cholera. – On mu nie wybaczy. Nie Marek. Był osobą, która, po tym jak już skończy się wkurzać, przeklinać i rzucać przedmiotami, wybacza, ale nie coś takiego. Doskonale wiedział, że nigdy nie wybaczyłby mu zdrady, choć nigdy też się nad tym nie zastanawiał. Nie było takiej potrzeby. Nigdy nie brał nawet czegoś takiego pod uwagę! Przygryzł wargę i rozejrzał się, próbując znaleźć odpowiednią drogę. Tak czy inaczej musi wrócić do domu. Nawet jeśli Marek wystawi go za drzwi. Po prostu musiał. Nie mógł tak tego zostawić.

Wrócił do domu. Było zupełnie cicho, więc ojciec Marka musiał już położyć się spać. Miał tylko nadzieję, że jego chłopak wrócił do domu. Musiał z nim porozmawiać. Wszedł po schodach na piętro, a potem otworzył drzwi od pokoju.
- Marek… - zaczął cicho.
- Wyjdź. Nie chcę cię widzieć.
- Posłuchaj…
Pokręcił głową. – Nie tłumacz mi tego, bo i tak nie zrozumiem. Wynoś się. – Marek położył mu rękę na ramieniu. – Nie dotykaj mnie! – Odepchnął go, trochę zbyt brutalnie. Był na niego wściekły, ale wcale mu się nie dziwił.
- Marek, proszę…
- O co? O wybaczenie? Nie bądź śmieszny
- Nie chciałem.
Prychnął. – Nie pogrążaj się jeszcze bardziej. Jakbyś nie chciał, to byś tego nie zrobił. I nie tłumacz się – dodał, widząc, że chłopak chce coś powiedzieć. – Nie mam zamiaru tego słuchać.
- Ale…
- Kurwa, Michał, jeśli nie chcesz, żebym zrobił coś czego będę żałował, to wyjdź stąd, do cholery ciężkiej! – wrzasnął.
- Uderz mnie. Należy mi się.
Marek przymknął oczy. – Wynoś się.
- Marek…

- Wypierdalaj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz