niedziela, 20 lipca 2014

14. Nastoletnia miłość

Rozdział 14

Marek obudził się i poczuł dość silny ból głowy. Jęknął cicho. Na dodatek miał nieprzyjemny posmak w ustach. Wymiotował? Kiedy? I w ogóle to gdzie on jest? Przecież po wyjściu od Marka poszedł… cholera, gdzie on poszedł? Czuł się kompletnie zdezorientowany, nie wybudził się jeszcze do końca,
a ból głowy wcale mu tego nie ułatwiał. Poczuł nagle dotyk na dłoni. Spróbował otworzyć oczy, ale słońce wpadające do pomieszczenia oślepiło go i natychmiast zacisnął powieki.
- Cholera. 
- Jak się czujesz? – Usłyszał dobrze mu znany głos. Wszędzie by go poznał. Ale co on tu robił? Przecież… Otworzył oczy i zamrugał kilka razy, przyzwyczajając się do światła. Od razu rozpoznał pomieszczenie, w którym się znajdował. Jego pokój, a właściwie Jacka. Spojrzał na siedzącego obok Marka. – Co tu robisz?
Brunet uśmiechnął się pod nosem. – Czekam aż się w końcu obudzisz.
- A dlaczego?
Marek spojrzał na niego ogłupiały, ale zaraz odgarnął mu włosy z twarzy. – Chyba się jeszcze nie obudziłeś, co?
- Też mam takie wrażenie.
- Michaś, dobrze się czujesz? – zapytał ze słyszalną troską w głosie. Szatyn spojrzał na niego zdziwiony. Chyba faktycznie jeszcze śpi. Sam nie był pewien co było jawą, a co snem.
- Ja… co się właściwie stało? Czemu tu jestem?
Marek zmarszczył brwi. – A gdzie miałbyś być?
- No… - Zastanowił się chwilę. Fakt. Przecież gdyby gdzieś wczoraj poszedł, to by chyba pamiętał? Więc co? Nic się nie wydarzyło, a on spał sobie w najlepsze? – Byliśmy na imprezie u Radka.
- Michaś, to było wczoraj wieczorem, już popołudnie. Wiesz co, prześpij się jeszcze, jesteś zmęczony. Jak się obudzisz to wszystko ci się poukłada. – Pogłaskał go po policzku.
Michał pokiwał głową. Faktycznie był padnięty i pewnie dlatego wszystko mu się miesza. Ale czym był taki zmęczony skoro było już popołudnie? O której wyszli wczoraj z tej imprezy? Cholera, czuł się jakby ktoś mu podstawił fałszywe wspomnienia, a sen mieszał mu się z rzeczywistością.
- Fatalnie się czuję – mruknął.
- Nie dziwię się. Chcesz się napić?
Skinął głową i wziął od niego kubek z herbatą. Musiał się pozbyć tego dziwnego smaku z ust. Poza tym chciało mu się pić. – Powiesz mi co się wczoraj działo? Mam mętlik w głowie. – Denerwował go fakt, że wspomnienia, które miał, nijak nie pasowały do obecnej sytuacji, a na dodatek były zbyt nieprawdopodobne. Przecież nie zrobiłby czegoś takiego. Nie on, nie Markowi!
- A co pamiętasz?
- Że byliśmy na imprezie, potem Diana przedstawiała nam Karola i Doriana. – Tak, to ten drugi chłopak zajmował większość jego… czego, wspomnień? Kurde, naćpał się na tej imprezie, czy co? –
A potem… - Zastanowił się chwilę, próbując przywołać cokolwiek więcej, oprócz zwyczajnych plotek ze znajomymi. – Gadaliśmy z Radkiem i Karolem – przypomniał sobie. – Potem ja powiedziałem, że muszę iść do łazienki, a ty gadałeś z nimi o… skąd wiem o czym z nimi gadałeś?
Marek patrzył na niego uważnie. – Michaś, rozmawialiśmy z Radkiem i Piotrem, nie z Karolem.
- Piotr był na górze – zaprotestował niepewnie.
- A niby po co miałby tam być? – Michał był chyba naprawdę zmęczony. – Wszyscy byliśmy na dole.
Powoli wróciło do niego jakieś bardziej wiarygodne wspomnienie. – Źle się czułem.
- Tak – zgodził się. – Poszedłeś do łazienki i wymiotowałeś. – To stąd ten posmak w ustach. – Poszedłem do ciebie. Zasłabłeś.
Zmarszczył brwi. – Długo byłem nieprzytomny?
- Trochę. Byłeś w szpitalu. Jakoś w środku nocy odzyskałeś przytomność, ale zaraz usnąłeś. Nic poważnego ci nie było, więc pozwolili nam cię zabrać, mój ojciec podał się za twojego. Nie pamiętasz jak wracaliśmy do domu?
- Marek, ja mało co pamiętam, a przynajmniej nie to, o czym mówisz.
- A co pamiętasz?
- Że… - urwał. Uśmiechnął się pod nosem i odetchnął z ulgą. – To pewnie był jakiś realistyczny sen.
- Całkiem możliwe, bo chwilę temu nie wyglądałeś ani nie mówiłeś zbyt przytomnie. Możesz nie pamiętać tego co się działo, okropnie się czułeś, ledwo stałeś na nogach ze zmęczenia.
Pokiwał głową, mógł w to uwierzyć. Nadal był padnięty. Przymknął oczy. – I co powiedzieli w szpitalu?
- Długotrwały stres. – Uchylił powieki. Marek patrzył na niego poważnie.
- Co? – Nie podobało mu się to spojrzenie.
- Myślisz, że nie widziałem cię przez ostatnie dwa tygodnie? Udawałeś, że nic ci nie jest.
- Daję sobie radę.
- Nie, Michał, nie dajesz. Ukrywałeś to wszystko przede mną, a raczej próbowałeś, ale byłeś zdenerwowany. Spaliśmy razem kilka razy, wiem, że nie mogłeś spać. Kręciłeś się jak w ukropie.
I chodziłeś biegać, a sam mówiłeś, że tak rozładowujesz stres. Nikt kto wstaje o wpół do piątej rano, po tym jak wcześniej nie mógł spać do pierwszej w nocy, nie będzie czuł się dobrze. Zamyślałeś się częściej, poza tym pewnie bolała cie głowa, co?
- Skąd wiesz? – zapytał cicho. Faktycznie miał migrenowe bóle.
- Brałeś tabletki na ból głowy. Michał, dałem ci czas, czekałem spokojnie, miałem nadzieję, że przyjdziesz ze mną porozmawiać, udawałem, że nic nie widzę. Ale nie możesz żyć w stresie i nie wysypiać się. Człowiek może wytrzymać jakiś czas śpiąc po cztery godziny, ale w końcu go to wykończy. Jesteś osłabiony. Ojciec wykupił leki, które masz brać, żeby przespać całą noc, i takie, które pomogą ci się uspokoić. I będziesz je brał, Michał – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu, kiedy chłopak chciał zaprotestować. – Chyba, że szczerze porozmawiamy, wyrzucisz z siebie wszystko i ulży ci. Twój wybór. – Był poważny jak nigdy. Musiał postawić sprawę jasno. Albo uspokoi go rozmowa, wypłakanie się i wyrzucenie z siebie wszystkiego, albo leki. Patrzył na niego uważnie, czekając na odpowiedź.
- Jestem śpiący.
Marek westchnął ciężko i przetarł twarz dłonią. – Jak wolisz. Ale w każdej chwili możemy porozmawiać. – Pocałował go lekko i wyszedł.

Michał nie był pewien ile spał tym razem, ale chyba dość długo. Otworzył oczy i ziewnął. Głowa nadal mu pulsowała. Przekręcił się na bok i na szafce zobaczył szklankę wody i mały kubeczek
z tabletką. Westchnął ciężko. Nie podobało mu się to. Nigdy nie faszerował się lekami. Miewał gorsze okresy, czasem chodził niewyspany i zawsze prędzej czy później mu przechodziło. No ale nigdy nie zemdlał i nigdy nie spał tak mało. Ostatecznie połknął tabletkę i zwlókł się z łóżka. Czuł ulgę, że to wszystko okazało się tylko snem. Że jest z Markiem. Wyszedł  z pokoju i usłyszał głuchą ciszę. Zerknął na zegar i zmarszczył brwi. Dziewiąta rano. Jakim cudem spał tyle czasu? To dlatego był teraz taki wypoczęty. Wszedł do kuchni i uśmiechnął się, widząc Marka, pijącego poranną kawę.
- Hej.
- Cześć. – Brunet włączył czajnik. – Wziąłeś tabletkę? – wolał się upewnić, zbyt dobrze znał Michała.
- Tak. Czemu wstawiasz wodę? Wypiję kawę. – Przecież mieli ekspres.
- Nie, nie wypijesz, bo wziąłeś lek uspokajający, a nie chcę drugiej wizyty w szpitalu w ciągu trzech dni. – Wyciągnął kubek i wrzucił do niego torebkę z herbatą. – Powinienem dać ci melisę, ale chyba nie będę taki. – Michał uśmiechnął się pod nosem, ale Marek nie żartował. Był cholernie poważny.
- Jesteś na mnie zły – bardziej stwierdził niż zapytał.
Chłopak i westchnął ciężko. Sam nie wiedział czy jest, czy nie. Miał mieszane uczucia. Z jednej strony był na niego wręcz wściekły, że dusi w sobie wszystko zamiast z nim porozmawiać, a z drugiej martwił się o niego. Wiedział, że lekarstwa nie są rozwiązaniem na dłuższą metę. Uspokoją go, ale nie pozbędą się problemu. Nie będzie się stresował i będzie spał, ale nadal będzie myślał.
- Nie, Michaś, nie jestem zły. Po prostu się martwię. – Postawił przed nim kubek z gotową herbatą. –
I nie rozumiem dlaczego nie chcesz ze mną porozmawiać. Przecież wiem o co chodzi. Powinieneś to
z siebie wyrzucić.
- Nigdy nikomu się z tego powodu nie wypłakiwałem. – Upił łyk herbaty. Kiedyś płakał w swoim towarzystwie, kiedy już naprawdę nie mógł dać rady. Ale wtedy było jeszcze gorzej. Przychodziły czarne myśli, depresyjne wręcz. Nie chciał tego.
- Więc czas najwyższy. Nie jesteś sam i nie musisz sam sobie z tym radzić. Ale jeśli ze mną nie porozmawiasz, to ci nie pomogę, bo nie wiem jak.
- Na pewno nie pomożesz mi lekami – mruknął.
- Wiem, też mi się to nie podoba. Ale nie możesz nie spać i ciągle się stresować. W końcu całkiem cię to wykończy.
- A w czym niby pomoże mi rozmowa?
Marek westchnął cicho i potarł skronie. Naprawdę nie chciał się denerwować. Obiecał sobie to już wcześniej, kiedy Michał spał. Że będzie spokojny. Jego charakter wcale mu tego nie ułatwiał, bo łatwo wpadał w irytację. Teraz tego nie chciał.
- Wyrzucisz z siebie wszystko. Wypłaczesz się i…
- Zrozum, ja tego nie chcę. To tylko pogarsza sprawę. Kiedy zaczynam się nad sobą rozczulać, wtedy jest jeszcze gorzej. Robię się płaczliwy, zniechęcony, apatyczny, mam same czarne myśli. Już raz przez to przechodziłem i nie mam zamiaru robić tego po raz drugi.
- Ale teraz nie jesteś sam.
- Płacz jest płacz. Zacznę o tym myśleć, przejmować się, będę miał depresyjny nastrój… To błędne koło. Złe myśli napędzają kolejne. Nawet nie wiesz jak ciężko to przerwać, poradzić sobie z tym. Wolę już udawać, że nic mi nie jest, niż czuć się tak źle. – Wyszedł z kuchni.
Marek westchnął ciężko i pokręcił głową. Nie wiedział jak ma mu pomóc. Odstawił kubek z zimną już kawą na szafkę. Michał siedział w salonie, wpatrywał się w telewizor. Usiadł obok niego i objął go.
- Kochanie…
- Nie, Marek. Przepraszam. Wiem, że się martwisz. Ale nie będę o tym mówił. Pozwól mi uporać się
z tym samemu, moim sposobem.
- To cię wykończy.
- Depresja tym bardziej.
Pokręcił głową i przytulił go. Michał odetchnął cicho i oparł się o ramię chłopaka. Przymknął oczy.
- Michaś…
- Marek, proszę cię. Nie. Poza tym już ci o tym mówiłem.
- O suchych faktach. Mówiłeś jak było. Nie o tym co czułeś i co czujesz.
Westchnął ciężko i pokręcił głową. – Nie. Przepraszam.

Marek ze zniechęconym wyrazem twarzy wpatrywał się w ekran komputera. Pisał z Piotrem, ale szczerze mówiąc, nie miał nastroju do gadania przysłowiowej dupie Maryni. Na biurku stała szklanka z sokiem, który jakiś czas temu sobie przyniósł. Usłyszał w głośniku dźwięk przychodzącej wiadomości i włączył okno z komunikatorem.
Piotrek
Jakiś nie w sosie dzisiaj jesteś. Coś się stało?
Westchnął ciężko. Co miał mu napisać? Że martwi się o Michała? Wtedy będzie musiał opisać mu sytuację, a nie chciał tego robić, nie mógł dysponować prywatnymi sprawami swojego chłopaka.
Ja
Nie, wydaje ci się.
Upił łyk soku i po raz kolejny już westchnął ciężko. Spojrzał przez ramię. Przez otwarte drzwi pokoju widział cały korytarz drugiego piętra, a także pokój, który zajmował Michał. On także miał otwarte drzwi, upał był niemiłosierny i usiłowali zrobić przeciąg. Chłopak siedział w drzwiach (zapewne najbardziej tam wiało, bo włosy latały mu dookoła głowy) i czytał książkę. Marek przygryzł wargę. Nigdy nie przejmował się, kiedy akurat spędzali czas osobno. Każdemu jest to potrzebne, żeby nie zwariować. Ale martwił się o chłopaka. Nie widział jak mu pomóc i to go dobijało. Usłyszał trzy razy dźwięk przychodzącej wiadomości. Wywrócił oczami. Piotr miał czasem dziwną tendencję do wysyłania wiadomości po kilka słów, zamiast zawarcia wszystkiego w jednej.
Piotrek
Wątpię.
Trochę cię znam.
Coś z Michałem?
Zmarszczył brwi. Chyba faktycznie go znał.
Ja
Skąd taki wniosek?
Piotrek
Bo gadamy już od jakiegoś czasu
Marek wywrócił oczami i poczekał chwilę, aż chłopak dokończy myśl. Czy on naprawdę lubił trzymać tak wszystkich w niepewności, czy się enter sam klikał? Strasznie go to irytowało.
A ty ani razu nie wspomniałeś o Michale.
Fakt. Unikał tematu.
Ja
Nie pokłóciliśmy się, jeśli to masz na myśli.
Po prostu się o niego martwił, a Michał nie chciał dać sobie pomóc. To nie była kłótnia. Co najwyżej nieporozumienie w pewnych sprawach.
Piotrek
Więc co?
Ja
Nic takiego.
Ponownie obejrzał się przez ramię. Michał nadal nie zmienił pozycji, zajmując się lekturą. Mechanicznie odgarnął włosy za ucho i po chwili usiadł po turecku, opierając się plecami o ścianę. Marek oderwał wzrok od chłopaka, kiedy Piotr odpisał.
Piotrek
Wiesz, że ci nie wierzę?
Ja
Wiem. Nie musisz. Ale serio, nie kłócimy się.
Piotrek
Zaraz zadzwonię do twojego faceta i go wypytam, bo ty mi nic nie powiesz.
Marek zaśmiał się pod nosem.
Ja
Wątpię, żeby cokolwiek ci powiedział. Nie ma o czym.
Chociaż z drugiej strony…
Ale możesz wyciągnąć go na spacer i przekonać, żeby ze mną pogadał.
Ryzykuje, miesza w ich sprawy innych ludzi… Po chwili zastanowienia kliknął enter. Przygryzł wargę, czekając na odpowiedź. Piotr odpisywał mu dłuższą chwilę.
Piotrek
Wiesz, że mogę. Ale mogę tylko domyślać się o co wam poszło. Mogę też próbować go przekonywać do rozmowy z tobą, ale ty znasz Michała i jeśli on nie chce, to nic go nie nakłoni. Poza tym nie wiem co się dzieje. Jak powiesz to spróbuję pomóc, ale tak to będzie ciężko.
Marek westchnął ciężko. Jasne, że mógłby mu o wszystkim powiedzieć, ale nie był pewien jak zareagowałby na to Michał. Mógłby tylko pogorszyć, już i tak nienajlepszą, sytuację.
Ja
Sądzę, że chyba sobie poradzimy. Po prostu Michał bywa uparty.
Piotrek
Coś o tym wiem.
Muszę kończyć.
Powodzenia, stary.
Ja
Dzięki. Pa.
Wylogował się z komunikatora, a potem ustawił ściąganie jakiegoś filmu na wieczór i wyłączył monitor. Odszedł od biurka i zawahał się. Nie wiedział co tak właściwie chce zrobić. W każdym razie coś. Wyszedł z pokoju i przeszedł przez korytarz. Michał spojrzał na niego pytająco.
- Idziesz się przejść? – zapytał. – Mama zostawiła nam listę zakupów.
- Szczerze mówiąc nie mam nastroju.
Westchnął cicho i usiadł obok niego. – Słuchaj, Michaś, nie chcę się kłócić, ani nic. Nie chcesz o tym rozmawiać, w porządku. Nie zmuszę cię. – Musiał w końcu odpuścić, jeśli nie chciał, żeby w końcu Michał zaczął go unikać, nie chcąc z nim o tym rozmawiać. Objął go ramieniem. – To jak? Idziesz ze mną?
- No okej.
Uśmiechnął się i pocałował go w policzek. Wstali z podłogi i wyszli z domu. To był urok lata. Wystarczyło założyć buty i można było wychodzić tak jak się stało. Ruszyli do pobliskiego supermarketu. Trzymali się za ręce. Już od jakiegoś czasu obaj starali się przyzwyczaić do takiego zachowania także na ulicy. Denerwował ich fakt, że usiłują się ukrywać. Ostatecznie nie było tak źle. Ludzie nieraz patrzyli, ale nauczyli się ich ignorować. Weszli do sklepu. Byli przyzwyczajeni do wspólnych zakupów i zawsze sprawnie im to szło. Marek uśmiechnął się pod nosem. Czy takie myśli jak „umiemy zgrać się na zakupach” nie powinny przychodzić im dopiero po latach związku? Naprawdę przez to mieszkanie razem przechodzili to zakochanie w trybie przyspieszonym…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz