niedziela, 20 lipca 2014

15. Nastoletnia miłość

Rozdział 15

Marek siedział na kanapie w domu Radka. Oglądali jakiś film, ale on nijak nie mógł się na nim skupić. Miał nadzieję, że spotkanie z kumplem i obejrzenie jakiejś lekkiej komedii pozwoli mu zapomnieć
o problemach, ale zwyczajnie nie potrafił się nie martwić. Michał nie miał ochoty na spotkania
z przyjaciółmi i wysłał go samego, choć zapewniał, że może zostać. Nie lubił ostatnio zostawiać go samego. Nie ze świadomością, że w każdej chwili może akurat go potrzebować. To już tydzień jak czekał aż Michał się przemoże, powie mu co go boli, wyrzuci z siebie to wszystko. To by mu wszystko ułatwiło. Od razu byłoby mu lżej. Pocieszyłby go i wysłuchał, a potem nie pozwoliłby mu na zbyt długie załamanie – zapewniał go o tym już tyle razy, ale Michał zawsze zmieniał temat. Usłyszał obok siebie śmiech Radka i sam też się zaśmiał – oglądali w końcu komedię, prawda? Ludzie na komediach się śmiali. Ale on nie potrafił się skupić na tym co mówią i robią aktorzy. Radek włączył pauzę, ale on zauważył to dopiero po dłuższej chwili.
- Co jest? – zapytał.
- To ja ciebie powinienem o to zapytać – odparł chłopak. – Dziwnie się zachowujesz. Chodzi
o Michała?
- Czy wszystkie moje problemy muszą być związane z Michałem? – zapytał podirytowany. Wkurzało go, że wszyscy potrafili go przejrzeć. Że widzieli, że chodzi o jego chłopaka, a on nie chciał im mówić
o ich sprawach. Nie chciał opowiadać co dzieje się z Michałem, a bez tego nie mogliby mu doradzić. Czemu nie potrafił tak dobrze udawać, że wszystko gra?
- Nie, ale to łatwe do odgadnięcia.
Westchnął ciężko. Poczuł nagle wibrację w kieszeni spodni. Wyciągnął telefon. Dostał wiadomość od Michała. Zmarszczył brwi i od razu ją odczytał.
Przyjdziesz do domu? Potrzebuję cię.
Poczuł niepokój. Skoro Michał sam przyznał, że go potrzebuje, po tym jak przez cały tydzień jak ognia unikał jego wsparcia, coś musiało się stać.
- Radek, muszę iść – powiedział.
- Coś się stało? – zapytał, zaskoczony patrząc jak przyjaciel w pośpiechu wiąże buty.
- Nie, to znaczy nie wiem. Zadzwonię.
Pierwszy raz piętnastominutową drogę pokonał w pięć minut. Wszedł do domu. Uderzyła w niego głucha cisza, jak gdyby nikogo nie było w domu. Niepewnie wszedł do środka.
- Michaś? – odezwał się, ale nie dostał odpowiedzi. – Kochanie? – zawołał ponownie. Wszedł do kuchni i zamarł. Na podłodze zobaczył potłuczone szkło. Michał siedział pod ścianą, ukrywając twarz w ramionach, a jego ramiona drżały spazmatycznie. – Co się stało? – Odgarnął szkło na bok i klęknął przy chłopaku. – Michał? – Spojrzał na niego po chwili. Miał tak przejmująco smutny wyraz twarzy, że Marek od razu go do siebie przytulił. Chłopak wtulił się w niego i dał upust emocjom. Rozpłakał się. Łzy spływały mu po policzkach i wsiąkały w koszulę bruneta, ale on wcale się tym nie przejmował. Najważniejsze było dla niego teraz, żeby mu pomóc.
Michał po chwili sam już nie wiedział dlaczego płacze. Wszystkie duszone emocje ostatnich dwóch tygodni, ból, który ciągle odczuwał, myśli o rodzicach, w szczególności o ojcu, wszystko go przerosło. Chciał wyrzucić z siebie cały ból, strach i smutek. Nie był pewien jak długo siedział na kuchennej podłodze wtulony w kochane, dające mu ukojenie ramiona. Nie chciał ich opuszczać, ale zaczął powoli się wyciszać. Oddech stał się spokojniejszy i tylko ból w piersi oraz łzy spływające mu po policzkach przypominały o wydarzeniach dzisiejszego dnia. Marek nic nie mówił. Tulił go tylko do siebie, był obok. To wystarczało. Poczuł lekki pocałunek na skroni, a potem dłoń na policzku, ocierającą ostatnie łzy. Przymknął oczy i wtulił się w nią. Pocałował go lekko w nadgarstek.
- Przepraszam – szepnął. – Przepraszam, że tak cię ostatnio odpychałem.
Marek rozprostował nogi i pociągnął chłopaka na siebie. Michał usiadł mu okrakiem na kolanach
i przytulił twarz do jego barku. Odetchnął głęboko. Jego obecność zawsze przynosiła spokój. Marek palcem podniósł mu głowę tak, że musiał na niego spojrzeć. Delikatnie scałował ostatnie łzy z jego policzków. Kochał go. Kochał go całym sobą.
- W porządku? – zapytał łagodnie.
- Tak. Już nie mogłem dłużej…
Odetchnął cicho i pokiwał głową. – Wiem. – Pocałował go w czoło. – Powiesz mi teraz co się stało, że na podłodze jest pełno szkła?
Michał pokiwał głową. – Jak byłeś u Radka, wyszedłem do sklepu. Na powrocie… - Przygryzł wargę. – Spotkałem… spotkałem ojca. W domu musiałem chyba odreagować, więc poszła jedna szklanka – zaśmiał się cicho, bez wesołości.
- Co chciał twój ojciec? – zapytał spokojnie.
- To samo co zwykle – szepnął. – Żebym wrócił do domu. Żebym przestał się wygłupiać. Oczywiście nie przebierając w słowach. – Drżał lekko, co Marek wyczuł. Przytulił go mocniej i pocałował w skroń.
- Nie musisz się powstrzymywać. Jesteś zdenerwowany. Nie chcę, żebyś tłumił uczucia. To nie jest dobre.
Michał pokiwał powoli głową. – Wiem. – Przymknął oczy i oparł się o jego ramię. – Po prostu trudno jest o tym mówić.
- Mamy czas. Tyle ile potrzebujesz.
Przenieśli się do łóżka. Michał długi czas nic nie mówił, tylko leżał przytulony do Marka. A on go nie poganiał. Nie miał takiego zamiaru. Kiedy w końcu zaczął, mówił cicho i niepewnie. Marek milczał, słuchając go. Znał tą historię, wiedział, co rodzice zrobili Michałowi. Wiedział, że był bity i wyzywany, że wysyłali go do psychiatry, że go nie akceptowali. Ale nie wiedział co on czuł. Mógł się tylko domyślać. Teraz to właśnie było najważniejsze. To co czuł. To nie pozwalało mu normalnie funkcjonować.
- Bałem się go. Nie potrafiłem ich znienawidzić, choć może i bym chciał. Potrafiłem poradzić sobie
z wyśmiewaniem w szkole, ale w domu było jeszcze gorzej. Choć na pierwszy rzut oka wcale tak nie wyglądało. Rodzice potrafili stwarzać pozory rodziny idealnej. Mama martwiła się tylko, kiedy musiała, ale to nie było szczere. Gdybym im nie powiedział, że jestem gejem, to pewnie by do tego nie doszło… ale nie sądziłem, że tak zareagują. – Przymknął oczy. Marek pocałował go w głowę
i pogłaskał go po plecach. – Miałem wtedy dwanaście lat. Byłem dzieciakiem, ale zdawałem sobie sprawę, jaki jestem. Miałem nadzieję, że rodzice zareagują normalnie, dobrze… nie spodziewałem się czegoś takiego. – Zadrżał nieznacznie. Marek lekko przejechał dłonią po plecach chłopaka, w miejscu, gdzie miał bliznę. Ojciec chłopaka zranił go tak właśnie wtedy. - Zamknąłem się w pokoju i płakałem. Przestraszyłem się wtedy jak nigdy. Potem było tak codziennie, a ja nie umiałem się przed nim bronić, matka nie powstrzymywała go. Nie bała się, po prostu było jej na jedno co ze mną zrobi. – Poczuł pieczenie pod powiekami. – To był najgorszy okres. Budziłem się w nocy z płaczem, miałem koszmary, zamknąłem się w sobie, miałem same czarne myśli. Wtedy zaczynałem gimnazjum, a tam nie byłem lubiany, co wcale nie ułatwiało mi sytuacji. – Przełknął ślinkę. Sądził, że mówienie o tym będzie trudniejsze. Było bolesne, ale potrafił się z tym zmierzyć. – To wtedy nauczyłem się wszystko w sobie tłumić. Nie było nikogo, z kim mógłbym o tym porozmawiać, kto by mi pomógł. W końcu miałem dość tego płaczu, zobojętnienia na wszystko. Tłumiłem wszystkie negatywne emocje. Ojciec bił mnie i wyzywał, ja bałem się mu sprzeciwić i płakałem, ale potem… - Odgarnął nerwowo włosy. – Potem zamykałem się w pokoju, pozwalałem sobie na chwilę płaczu i żalu i zmuszałem się do działania. To z jednej strony było dobre, bo dałem radę przeżyć tak sześć lat i się nie załamać, ale z drugiej… umiałem rozmawiać o emocjach, umiałem je okazywać. Ale to wszystko nigdy nie chciało przejść mi przez gardło. Kiedy postawiłem się ojcu i wyniosłem się z domu, było mi źle, ale umiałem już sobie radzić, a ty pomogłeś mi oderwać od tego myśli. Było dobrze aż do tego spotkania w szpitalu. Tam wszystko wróciło i to kilka razy mocniej. Nie dawałem sobie z tym rady. Mogłem to tłumić, ale bolało. Bałem się jednak rozmowy z tobą. Bałem się, że mówiąc o tym, załamię się. Że wrócę do punktu wyjścia, do tego stanu, nim nauczyłem się dawać sobie z tym radę.
- A jak się czujesz? – zapytał cicho. Tulił go do siebie, pozwalając mu mówić.
- Czuję… ulgę. Wypłakałem się już, wyrzuciłem to wszystko i mogę o tym spokojnie mówić. Bo wiem, że to już było, że już do tego nie wrócę. Ale jeśli jeszcze raz go spotkam… - Pokręcił głową i odetchnął nerwowo. Marek odsunął go od siebie lekko i spojrzał mu w oczy.
- Wtedy zrobimy to samo co teraz. Wypłaczesz się i wygadasz. Kochanie, nikt nie jest silny we wszystkim co go w życiu spotyka. Każdy ma jakiś słaby punkt. Nigdy więcej nie duś w sobie w ten sposób emocji, dobrze?
- Okej. – Wtulił się w niego i odetchnął głęboko. – Zostaniesz ze mną?
Pocałował go w czoło i przytulił go do siebie. Marek z przyjemnością wtulił się w jego ciało i westchnął cicho.
- Zostanę. Chcesz się przespać?
- Tak, ale bez tabletek. Nie wysypiam się po nich zupełnie dobrze. Tylko tyle, że mam tyle snu ile potrzebuję. Ale dam radę bez tego.
- Jesteś już spokojniejszy?
- Teraz tak. Jestem pewien, że będzie lepiej. Wyrzuciłem to z siebie. Jest mi lżej.
- To dobrze. – Pocałował go w czoło. – W razie czego jestem obok.
Uśmiechnął się do niego. – Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham. – Pogłaskał go po policzku, a potem pocałował czule. – Śpij.

Wpatrywał się w śpiącego obok chłopaka z błądzącym po ustach uśmiechem. Michał wyglądał uroczo, kiedy spał. Brązowe włosy rozsypane były po całej poduszce, usta miał lekko uchylone, policzki delikatnie zaczerwienione, a całe ciało rozgrzane od snu. Pierwszy raz od dwóch tygodni spał tak spokojnie bez pomocy tabletek. Marek uśmiechnął się lekko i pogłaskał chłopaka po policzku. Był dzień i nie był senny, ale Michał potrzebował porządnego odpoczynku. Usłyszał nagle dźwięk otwieranych drzwi wejściowych, a potem wołanie matki.
- Chłopcy, jesteście w domu?!
Cicho wyszedł z łóżka a potem z pokoju, żeby mama nie wołała ich dalej i nie obudziła przypadkiem Michała.
- Jesteśmy, ale Michał śpi.
- Lepiej się czuje?
- Chyba tak. Nie robiliśmy obiadu, zamówić pizzę? – Wiedział, że mama nie przepada za taką formą posiłku, ale gotowanie było ostatnią rzeczą o jakiej dzisiaj myślał.
- Na liście były mrożonki, o ile byliście na zakupach.
Marek chciał już zaprzeczyć, ale przypomniał sobie, że Michał wspominał coś o sklepie. Zajrzał do lodówki i uśmiechnął się pod nosem. – Są – potwierdził i wyciągnął zapiekanki. - Jak w pracy?
- Dobrze, ale nie o tym chciałam porozmawiać. Zastanawialiście się już gdzie chcecie mieszkać podczas studiów?
Brunet spojrzał na kobietę rozbawiony. - Wyrzucacie nas?
- Pewnie, że nie. – Żartobliwie uderzyła go ścierką. – Po prostu zdajemy sobie z tatą sprawę, że obaj jesteście dorośli i pewnie wolelibyście mieszkać sami.
- I co?
- Ciocia Ela wyprowadziła się już dawno i od tamtego czasu jej dom stoi pusty. Mieszkanie nie jest zbyt duże, ale w dobrym punkcie, bo obaj mielibyście blisko na uczelnie. Ciocia ucieszyłaby się, że ktoś się nim zajmie.
Marek uśmiechnął się do matki wesoło. Po raz kolejny docenił tolerancję jego rodziców. Bo którzy nie tylko zaakceptowaliby ich związek, ale jeszcze mówili, że mają razem mieszkać?
- Zastanawialiśmy się nad jakąś kawalerką – zgodził się. W ich przypadku akademik odpadał, bo wybierali się na dwie rożne uczelnie. Mogli też dalej mieszkać z rodzicami Marka, ale jednak obaj chcieli mieć pełną swobodę, bez zastanawiania się czy kogoś nie obudzą.
- Tata tam teraz jest. Pewnie przyda się jakiś remont, ale jest jeszcze dużo czasu.
Usłyszał nagle stąpanie po schodach i zaraz do kuchni wszedł Michał.
- Dzień dobry.
Marek zaśmiał się. – Raczej dobry wieczór. – Bez skrępowania przytulił go do siebie. - Jak się czujesz?
- O wiele lepiej – stwierdził. – Ile spałem?
Zerknął na zegar. – Jakieś siedem godzin.
- To pewnie w nocy nijak już nie zasnę – westchnął.
- Już ja ci pomogę zasnąć – szepnął na tyle cicho, że tylko oni mogli to usłyszeć. Marek przygryzł wargę i spojrzał na niego wyzywająco.
- Chłopcy, obiad.
Obaj jęknęli.
- Mamo...
Michał zaśmiał się po nosem. – A narzekasz, że to ja psuję atmosferę – mruknął cicho.
- Ty to co innego. – Cmoknął go w usta i pociągnął do pokoju.

- Co… robisz? – wymamrotał, pomiędzy kolejnymi pocałunkami. Marek nie mógł powstrzymać się od wywrócenia oczami.
- Całuję cię. Mówiłem, że pomogę ci zasnąć.
- Po tym jak najpierw mnie zbałamucisz?
- Dobrze, że się rozumiemy. – Uśmiechnął się szeroko i ponownie go pocałował. Zaraz potem pocałował go w szyję. Michał mimowolnie odchylił głowę, ułatwiając mu do siebie dostęp.
- Twoi rodzice – mruknął.
- Wychodzą do teatru, za chwilę. Do tego czasu zadowolimy się grzecznymi zabawami.
- Jeśli to nazywasz grzecznym... – urwał, bo Marek zassał się na jego skórze. Cholera, będzie miał malinkę jak nic. Dobrze, że miał dłuższe włosy, może da radę to zakryć. – To nie chcę pytać co jest niegrzeczne – dokończył.
- Przestańże w końcu gadać – mruknął i zamknął mu usta pocałunkiem. Michał posłusznie uciszył się, oddając pocałunki coraz bardziej zapamiętale. W pewnych chwilach można było cieszyć się, że mają całe piętro praktycznie dla siebie.
- Chłopcy, wychodzimy! – Ledwo zdołali oderwać się od siebie. Marek odetchnął głęboko.
- Kiedy wrócicie?! – zapytał. Na wszelki wypadek. Obaj woleli wiedzieć ile mają czasu.
- Pewnie późno. Bądźcie grzeczni!
- Jasne! – zawołał, a ciszej już dodał. – Niedoczekanie.
Michał zaśmiał się i przygryzł wargę. Czuł się dobrze, pierwszy raz od dawna. I nie miało to związku tylko z dłońmi i ustami Marka. Czuł się także lepiej psychicznie. Nie spodziewał się, że wyrzucenie
z siebie problemów może mieć taką funkcję terapeutyczną. Sądził raczej, że tylko pogorszy sprawę. Ale świadomość, że z kimś się tym podzielił, wypłakał się i na dodatek było to w jakimś stopniu przeszłością, naprawdę pomagała.
- Nad czym ty tak znowu myślisz, hm? – Marek zadał to pytanie wprost do jego ucha i koniuszkiem języka polizał małżowinę.
- Zaraz nad niczym nie będę mógł myśleć – mruknął. Brunet zaśmiał się i pocałował go w usta. Potem w końcu pociągnął go do swojego pokoju (miał większe łóżko). Marek powędrował dłońmi do koszuli chłopaka, jak zawsze przeklinając jego tendencję do noszenia koszul na guziki. Nie umiał go całować
i jednocześnie rozpinać tego cholerstwa. Sam szybko pozbył się swojego t-shirta i rzucił go gdzieś na bok. Przyciągnął chłopaka do siebie i ponownie wpił się w jego usta i od razu zaatakował językiem ich wnętrze. Michał nie pozostawał mu dłużny i odwzajemniał pocałunek równie żarliwie.
Poznali już trochę swoje ciała. W znacznym stopniu na ich dwutygodniowym wyjeździe, ale także już w Warszawie, kiedy rodzice byli w pracy. Byli dość pewni w swoich poczynaniach. Obaj od samego początku wiedzieli do czego dążą. Marek zszedł ustami na szyję chłopaka i ugryzł go. Wiedział, że uwielbia tą pieszczotę, a pomruki pełne aprobaty tylko utwierdzały go w tym przekonaniu.
Michał czuł się przez niego kompletnie zniewolony i naprawdę mu to odpowiadało. Uwielbiał to jak potrafił zwykłymi pieszczotami doprowadzić go na skraj wytrzymałości. Czuł, że spodnie niedługo go nie pomieszczą. Chciał się ich pozbyć, ale ręce Marka skutecznie go od tego powstrzymały. Brunet uśmiechnął się do niego i pocałował go znowu. Dłońmi przesunął po jego klatce piersiowej, trącając po drodze kilka razy sutki, żeby zaraz zająć się nimi, całując i lekko przygryzając. W tym samy czasie dłonią sunął w kierunku wypukłości na jego spodniach. Pomasował ją i chwycił jego członek przez materiał. Michał sapnął gwałtownie.
- Marek - wyjęczał, czując jak partner stymulująco masuje go przez materiał spodni. Marek sam rozpiął pasek i zsunął dolne części ubioru, a potem to samo zrobił ze spodniami chłopaka. Patrzył na niego pełen pożądania. Niemal pożerał go wzrokiem. Chciał go mieć. Przyciągnął go do siebie
i zaatakował jego usta, wsuwając do nich język. Michał oddał pocałunek z równym zaangażowaniem. Jęknął cicho, kiedy Marek chwycił go za pośladki, jeszcze bardziej do siebie przysuwając. Czuł jego członek na swoim brzuchu. Jego też ożywił się chwilę temu i czekał aż ktoś się nim zainteresuje, ale Marek chciał jeszcze chwilę go pomęczyć. Oderwał się od jego ust i pocałunkami wytyczył drogę od jego policzka do ucha. Kiedy do niego dotarł przygryzł jego płatek i polizał małżowinę. Michał zadrżał od przechodzącej go fali przyjemności. Uwielbiał, kiedy to robił. – Chcesz być na górze? – Usłyszał szept, a ciepły oddech omiótł jego policzek. Zamarł zaskoczony. Jeszcze ani razu nie był na górze. Zdarzało mu się być bardziej aktywną stroną, obaj odważnie sobie poczynali, ale za każdym razem to Marek kończył w nim, nie na odwrót. Zdarzało mu sie pomyśleć o tym, ale nigdy nie odważył się zaproponować.
- A ty chcesz?
Marek w odpowiedzi tylko wymownie się uśmiechnął. Michał odwzajemnił jego uśmiech, a w jego oczach zabłysły dobrze mu znane ogniki. Zadrżał w oczekiwaniu. Michał zawsze wyczyniał z nim nieprawdopodobne rzeczy. Uwielbiał to. Nikt nigdy nie wykończył go tak jak on, ani przy nikim nie czuł się taki spełniony. Był jego pierwszym męskim partnerem i choć obaj na początku byli pod tym względem niedoświadczeni i niepewni, teraz już nie martwili się aż tak. Wylądowali po chwili na łóżku. Marek nie był przyzwyczajony do bycia pasywną stroną, ale czuł przyjemne dreszcze na samą myśl o tym, że będzie miał Michała w sobie. Szatyn zaatakował jego usta. Obaj ledwo łapali oddech, odbierając sobie powietrze żarliwymi pocałunkami. Michał po chwili zakończył pocałunek i pocałował go w kącik ust, w dużo czulszym geście. Przez chwilę zajął się jego sutkami ssąc je i delikatnie gryząc, aż nie stwardniały. Słyszał pojękiwanie kochanka i tylko dodatkowo go to nakręcało. Pocałunkami wytyczył drogę do jego pachwin. Marek zadrżał w oczekiwaniu. Był już naprawdę podniecony, a to, że miał chłopaka tak blisko swojego nabrzmiałego i pulsującego przyjemnym bólem członka, doprowadzało go do szaleństwa.
- Michał – jęknął, kiedy chłopak lekko szczypał jego skórę na wewnętrznej stronie ud. Dygotał z podniecenia.
Szatyn czuł jak łomocze mu serce, a jego członek wyraźnie domaga się chwili uwagi, starał się to jednak przedłużyć. Polizał członek Marka i poczuł jak chłopak zadrżał gwałtownie. Nie pierwszy raz to robili, ale reakcje zawsze były podobne. Przez chwilę zajął się nim, całując go, liżąc i drażniąc jego czubek. Z zadowoleniem i rosnącym pożądaniem słuchał jęków dochodzących z ust Marka. Wziął go w końcu do ust. Brunet jęknął głośno i zaczerpnął głęboko powietrza.
- Boże… - sapnął. Usta Michała doprowadzały go do szaleństwa. Już nie dużo brakowało mu, żeby dojść. Wplótł palce we włosy kochanka i usłyszał jego aprobujące mruknięcie. Lubił, kiedy przeczesywał mu włosy i drażnił skórę na głowie. Michał po chwili wrócił do jego ust. Marek od razu go przyjął. Ręką powędrował do jego krocza. Szatyn pisnął zaskoczony takim posunięciem i jęknął głośno, czując dłoń zaciskającą się na jego prąciu i poruszającą się na nim stymulująco.
- Marek – wyjęczał. – O Boże… - Jego członek od samego początku domagał się uwagi. Czuł, że zwariuje od tego powolnego tempa. Pocałował go, pozwalając Markowi nadal masturbować go, a sam powędrował do jego krocza i dotknął palcem dziurki. Marek spiął się i sapnął gwałtownie.
- Mogłeś uprzedzić – wydyszał. Michał uśmiechnął się do niego pod nosem i z szafki obok łóżka wyciągnął lubrykant. Marek rozsunął nogi, ułatwiając mu dostęp do siebie. Odsunął rękę od jego członka i teraz paznokciami lekko drażnił jego ramiona i plecy. Ta delikatna i zmysłowa pieszczota pobudzała go. Powrócił z ustami do jego krocza, ale nie wziął go do ust. Zamiast tego językiem podrażnił jego dziurkę. Doskonale wiedział jakie to uczucie. Jakby przez całe ciało przechodził prąd. Marek zakwilił zaskoczony i poczuł spazmy rozkoszy. To było niesamowite. Michał po chwili sięgnął po lubrykant i wycisnął sobie trochę na dłoń. Ustami wrócił do ust kochanka, a jego dłoń powędrowała do krocza Marka Po chwili wsunął w niego palec.
- Mich... - Nie był w stanie dokończył imienia chłopaka, przez nagły jęk, kiedy w końcu poczuł przyjemność z penetracji. nie spodziewał się, że to może być aż tak dobre, jak tylko przyzwyczai się do bólu. Starał się być rozluźniony, żeby nie odczuwać tych nieprzyjemnych stron. Kiedy Michał wsunął w niego trzeci palec spiął się, ale zaraz poczuł usta chłopaka, co pomogło mu się rozluźnić. Po chwili jego dziurka była już zachęcająco rozluźniona i Michał ponownie sięgnął po lubrykant. Nawilżył swój członek
i powoli wszedł w niego. Zatrzymał się na chwilę, pozwalając mu się przyzwyczaić do swojej obecności w nim i przeczekać pierwszy ból. Kiedy został on przyćmiony przez rozkosz, nieznośnie powoli ruszył dalej. Marek już kilka razy sądził, że Michał przekracza granice jego wytrzymałości, ale teraz naprawdę czuł, że zaraz zwariuje od tej rozkoszy i przyjemnego bólu. Chciał go więcej i szybciej.
- Michaś, błagam cię – wyjęczał. Chłopak uśmiechnął się, ale nie przyspieszył. – Zwariuję przez ciebie.
Sam zaczął się poruszać, chcąc to przyspieszyć, ale Michał przytrzymał go nie pozwalając mu na to. Marek zakwilił pod wpływem tych tortur, przyjemnych i dających rozkosz, a zarazem doprowadzających go do obłędu. Czuł, że długo już nie wytrzyma i zaraz dojdzie. Michał w końcu przyspieszył w nim i pozwolił Markowi na wytyczenie tempa. Teraz także i z jego ust wydobywały się głośne jęki. Marek doszedł po chwili, plamiąc spermą swój brzuch i pościel. Michał przyspieszył jeszcze trochę i po chwili doszedł w nim. Obaj dyszeli ciężko. Po dłuższej chwili przekręcili się na bok nie odsuwając się od siebie. Marek pocałował go, a Michał odwzajemnił pieszczotę. Pocałunek był mniej namiętny, a bardziej czuły i spokojny. Pożądanie powoli z nich opadało, a oni poczuli zmęczenie.
- Mówiłem, że pomogę ci zasnąć.
- To lepsze od tych tabletek.
- I zastąpi ci twoje ostatnie poranne bieganie.
Zaśmiali się. Senność powoli brała ich w swoje sidła, ale nie opierali się. Zasnęli przytuleni do siebie.

***

Marek obudził się w naprawdę niewygodnej pozycji. Jęknął i westchnął ciężko.
- Cholera, wszystko mnie boli – mruknął sennie pod nosem, układając się w normalnej pozycji. Usłyszał cichy śmiech Michała.
- No nie dziwię się.
Uśmiechnął się pod nosem. – Od kiedy wstajesz wcześniej ode mnie, hm? – mruknął, nie otwierając oczu. Odwzajemnił lekki jak wiatr pocałunek.
- Przespałem wczoraj cały dzień. Ale wymęczyłeś mnie, obudziłem się kilka minut temu. Dopiero szósta.
Mruknął coś niewyraźnie, wtulając twarz w poduszkę. Michał przeczesał mu dłonią włosy. Marek uśmiechnął się pod nosem i przez chwilę pozwalał mu na tą pieszczotę, ale zaraz otworzył oczy
i przekręcił się tak, że leżał prawie na nim. Pocałował go czule. – Nie jesteś śpiący?
- Przespałem prawie całą dobę. Wiem, że ostatnio miałem problemy ze snem, ale bez przesady.
Marek przyciągnął go do siebie i przytulił się. Przymknął oczy. Michał uśmiechnął się lekko i pogłaskał go po plecach.
- Wczoraj jak spałeś rozmawiałem z mamą – odezwał się po dłuższej chwili. Poprzedniego dnia nie poruszali już tematu mieszkania. Nie specjalnie, tak po prostu wyszło, że rozmowa zeszła na inne tory.
- O czym? – zapytał cicho. Pocałował go w głowę.
- Moja ciocia ma mieszkanie. Kawalerkę w sumie. Wyprowadziła się jakiś czas temu, ale nigdy nie wynajmowała mieszkania. Mama powiedziała, że możemy tam razem mieszkać podczas studiów. – Pocałował go lekko. – Albo dłużej. Tata miał tam wczoraj być, zobaczyć jak to wygląda. Chociaż nikt od lat tam nie zaglądał, więc pewnie nie najciekawiej. Co ty na to?
- Fajnie, ale co z czynszem?
Spojrzał na niego pytająco. – Co masz na myśli? Do tej pory ciotka opłacała mieszkanie, choć bez mediów było na pewno tańsze.
- Chodzi mi o to, co z czynszem, jeśli będziemy tam mieszkać. Nie pracujemy.
- A, to. Mieszkanie opłacą moi rodzice, a my dorzucimy tyle, ile będziemy mieli na zbyciu.
Michał westchnął cicho. Marek spojrzał na niego pytająco.
- Twoi rodzice od jakiegoś czasu już mnie utrzymują. Nie czuję się z tym najlepiej.
- Daj spokój.
- Nie, mówię serio. Póki nie miałem osiemnastu lat… okej. Ale, kiedy od kiedy skończyłem osiemnastkę, to nie czuję się z tym jakoś świetnie. Pewnie, doceniam to, ale… sam rozumiesz. Ciebie utrzymują, bo jesteś ich synem, ale…
- Michaś – przerwał mu. – Śmiem sądzić, że od jakiegoś czasu ciebie także traktują jak syna. I jestem pewien, że dla nich to żaden problem. Zarabiają, dość dobrze trzeba przyznać. A jak chcesz pracować na studiach dziennych? Kosztem nauki, opuszczonych wykładów czy zarwanych nocy?
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Zawsze było dla mnie jasne, że moi rodzice nie opłacą mi ani mieszkania, ani akademika. Utrzymywali mnie, póki byłem z nimi pod jednym dachem i sądziłem, że będę do tego zmuszony do skończenia studiów i rozpoczęcia normalnej pracy.
- Ale potoczyło się inaczej. Pewnie, ludzie tak żyją, pracują na dziennych… to jest do pogodzenia. Ale skoro masz okazję nie pracować, to po co wynajdujesz problemy? Nie widzę sensu.
- Bo nie ciebie utrzymują rodzice twojego faceta.
Westchnął ciężko. – Nie wiedziałem, że to dla ciebie problem. Nic nie mówiłeś.
- Bo nie był aż taki. Ale co innego opłacać cały czynsz zamiast połowy, jak to z reguły w takich układach bywa.
Zastanawiał się przez chwilę. – Wiesz co? Moi rodzice na bank nie zgodzą się, żebyś pracował
w trakcie roku, choćby i mieli cię od tego siłą odwodzić. Ale skoro już aż tak ci na tym zależy, to możesz pracować w wakacje. Zresztą, pewnie obaj wtedy coś sobie znajdziemy, bo jednak dobrze jest mieć swoją kasę. Możesz im oddać jakąś część z tego, co za ciebie płacili, skoro to jest dla ciebie aż tak ważne. – Pocałował go lekko. – A teraz wstawaj. Tata pewnie będzie chciał nas zabrać do tego mieszkania.
Michał uśmiechnął się i pokiwał głową. – Pomyślałbyś, że tak to będzie?
- Co?
- Jeszcze kilka miesięcy temu. Że będziemy planować wspólne mieszkanie, leżąc w łóżku…
Zaśmiał się cicho i odetchnął. – Szczerze, nie. Chociaż tak, chciałem tego. Ale nie wierzyłem, że to naprawdę może się stać. Nie sądziłem, że możesz być zakochany w takim pajacu.
Michał roześmiał się wesoło. – Fakt, sam nie wiem co w tobie widziałem.
- Hm, pomyślmy… mój urok osobisty?
- To oksymoron?  - zaśmiał się.
Pokręcił głową z uśmiechem. – Wtedy nie sądziłem jeszcze, że jesteś taką wredotą.
- A ja, że podkochuję się w takim palancie.
- Nie znoszę cię.
- Taaak? – Spojrzał na niego podejrzliwie. – A w nocy wydawało mi się, że jest zupełnie inaczej.
- Weź nic nie mów, tyłek mnie boli.
Zaśmiał się. – Zawsze można wybić klin klinem.
- Ktoś tu jest niewyżyty…
- Żebym ja ci tu nie przypomniał kto w nocy był niewyżyty.
- Boże, jak ja ciebie nie znoszę! – zaśmiał się, przewracając chłopaka na plecy i kładąc się na nim. – Dlaczego nikt mnie nie uprzedził, co mnie czeka, kiedy się z tobą zwiążę?
- Widziały gały co brały.
- Usprawiedliwię się długotrwałą niepoczytalnością.
- Ile jeszcze potrwa?
- Oby jak najdłużej. – Pocałował go czule. Uśmiechał się przy tym i czuł, że Michał też się śmieje. – Kocham cię.



~*~KONIEC~*~

5 komentarzy:

  1. Jestem geniuszem -.- Przeczytałam ostatnią notkę, nie czytając wcześniejszych rozdziałów. Trzeba to będzie nadgonić :) Podobało mi się to jak oni są za sobą, chociaż tekst o psuciu atmosfery mnie rozbawił. Muszę to przyznać.
    Ja także lubię postać Lilly. Ja lubię Charlottę, ale rozumiem, że można nie pałać do niej sympatią. Na razie i tak nie wszystko zostało wyjaśnione.
    Ja też lubię ckliwe momenty, a najlepiej się je pisze przy złym humorze by go sobie poprawić. Przynajmniej ja tak mam :)
    Pozdrawiam
    LM

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio dodałam komentarz, a go nie ma O.o. Dziwne.
    Ciesze się, że podobała ci się rozmowa Oliego z Thomasem. Cieszę się, że Szar w twoich oczach się zrehabilitowała :)
    Ja także nie znoszę takich ludzi jak ojciec Thomasa. Również nie zrozumiem tego co takim ludziom siedzi w głowie, bo to jest dziwne.
    Dzięki za poinformowanie o wyjeździe :) A co do ojca Thomasa to się wszystko jeszcze dokładnie okaże :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma problemu :) Ale właśnie się zastanawiałam czemu się nic nie pojawiało. Jak tylko przeczytam wszystko, to dam ci znać co sądzę.
    Fajnie, że pracujesz nad czymś nowym, bo mimo, iż ten tekst jest stary to ostatnią notkę czytało się lekko. A to duży atut.
    Odpoczywaj jak najdłużej i wracaj z pełną siłą do pisania nowych rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przez przypadek trafiłam na Twojego bloga i bardzo się z tego cieszę :)
    Historia super :)
    Jak ja kocham szczęśliwe zakończenia :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ogolnie troche sie nudzilam podczas tego opka. Oczywiscie nie chce nikogo krytykowac, bo opowiadanie i tak cale przeczytalam i dobrze sie bawilam podczas tego. Ale poprostu cala ta historia wydawala sie nudna. Moim zdaniem za bardzo pospieszylas sie z tym wyznaniem milosnym po drugie jak dla mnie oprocz tego pocalunku na imprezie (ktorego wgl nie ogarnelam) nie bylo zadnych akcji, a ja lubie dramy :D no i jak pisalas cos o tym rybaku w tym pensjonacie albo o tym Natanie to ja juz myslalam, ze jakas drama sie szykuje czy cos a tu nic. No, ale dla ludzi, ktorzy lubia sielankowe opki w sam raz. Mi sie tez podobalo :)
    Przepraszam za wszystkie bledy

    ~ our kokors made of ramen

    OdpowiedzUsuń